W Pudle - Samolot myśliwski P-39Q Airacobra - 1/48 - Arma Hobby

Model: P-39Q Airacobra,
Producent: Arma Hobby,
Nr kat.: 40010
Skala: 1:48
Tworzywo: model wtryskowy, balast, maski,
Malowanie: 2 x USA, 1 x ZSRR

Model samolotu myśliwskiego P-39 Airacobra wydany w podziałce 1/72 przez firmę Arma Hobby okazał się niewątpliwym sukcesem tego producenta. Kiedy go opracowywano, firma równolegle prowadziła prace nad projektem nowego modelu w skali 1/48, który zmaterializował się w postaci doskonałego zestawu do budowy modeli myśliwców Hurricane Mk.II. Sukces był jeszcze większy, bo ten zestaw okazał się i pewnie długo takim będzie, najlepszy na rynku. W całkowitej tajemnicy pracowano na d kolejnym projektem w skali 1/48, którym okazał się model Airacobry. Swoją prapremierę miał on podczas Warszawskiego Festiwalu Modelarskiego Babaryba 2024, zaś jeden z pierwszych seryjnych egzemplarzy tego zestawu można było otrzymać w charakterze nagrody podczas XIII-go Bałtyckiego Festiwalu Modelarskiego w Koszalinie. Ponieważ w tym czasie otrzymaliśmy egzemplarze testowe, mogę teraz na spokojnie opisać zawartość pudełka.


Od początku jest na co patrzeć, bo boxart bardzo ładny, przedstawiający Aiarcobrę podczas startu. No, i Cobra znajoma, piaskowa z Wysp Gilberta, taka jak w pierwszym zestawie w skali 1/72, ale o malowaniach nieco później. Sposób pakowania znany z innych modeli w skali 1/72 i zestawów podwójnych, czyli pudełko otwierane z boku, w środku tekturowa szufladka, która ma zabezpieczać zawartość. Tą zawartością jest torebka z wypraskami, kulki balastu, maski, kalkomania i instrukcja. Tym razem natomiast, nie ma bonusu w postaci wydruków 3D. Ci, co zakupili modele w preorderze u producenta, otrzymali pliki do samodzielnego wydruku. W pudełku znajdą się wydruki i to dla wszystkich, ale w nieco innym charakterze, ale o tym także za chwilę. Najpierw obejrzyjmy wypraski, ja natomiast ograniczę się jedynie do opisania zawartości ramek, tak na chłodno, by każdy mógł sam sobie wyrobić zdanie, oglądając zdjęcia. Starałem się zrobić ich dużo, żeby pokazać praktycznie wszystko.

Zestaw składa się z trzech wyprasek z jasnoszarego plastiku i jednej przezroczystej. Na pierwszej z nich rozmieszczono podzespoły kadłuba, usterzenie oraz sporo elementów wnętrza. Jest też jedno z trzech typów śmigła, ponieważ przy pomocy kompletu wyprasek możemy zbudować dowolną wersję P-39.

Kadłub ma klasyczny podział na lewą i prawą połówkę. Do niej doklejamy cześć nosową, której też mamy aż trzy rodzaje oraz usterzenie. Linie podziału są wgłębne, ale poprowadzone równo, wyraźnie i co ważne w prawidłowy sposób. Powierzchnie zewnętrzne nie są natomiast ponitowane na całej powierzchni, nity zobaczymy jedynie w niektórych miejscach, co już  zostało podchwycone, a model zdyskwalifikowany. Na temat wyższości nitów nad brakiem nitów wypowiadałem się wielokrotnie i w tej kwestii zdania nie zmieniłem. Większość może w tym momencie przestać czytać moje wywody, bo już nie ma o czym. Nitów nie ma. I tyle. Jeżeli jednak znajdą się podobne modelarskie dziwolągi, jak piszący te słowa, warto zwrócić uwagę na szereg tajemniczych okręgów i półokręgów znajdujących się wewnątrz kadłuba w rejonie kabiny i przedziału uzbrojenia. Nie są to bynajmniej jakieś widomości dla modelarzy z obcych cywilizacji ale miejsca pozycjonowania kokpitu i luku podwozia przedniego. W zamyśle producenta jest bowiem, aby cały ten moduł od razu wskoczył na miejsce i nie sprawiał problemów przy skalaniu kadłuba w całość. W tym modelu zastosowano także patent znany z modelu w skali 1/72, a mianowicie metalowe kulki w charakterze balastu. Zamontujemy je zresztą w podobny sposób.

Patentów znanych z modelu Airacobry w skali 1/72 znajdziemy tu zresztą znacznie więcej. Takich jak choćby wspomniana przeze mnie część nosowa, z tym że tu mamy jej aż trzy wersje. Podobnie rozwiązano kwestię usterzenia. Ma ono identyczną konstrukcję jak w modelu w sakli 1/72 i co ważne powierzchnie sterowe jako osobne elementy. Na zdjęciach widać także, jak projektant wykonał imitację powierzchni krytych płótnem czy też szczegóły wnętrza płatowca.

Druga ramka o podobnej wielkości zdominowana przez płat. Znajdują się tu także dwa kolejne śmigła, koła, podwieszenia oraz kilka drobnych detali.

Płat ma również klasyczny podział na część górną i dolną, lotki i kalpy wykonano jako jego integralne elementy. Tradycyjnie jak ktoś chce mieć kotki wychylone, musi to wykonać we własnym zakresie. Kalpy, także z tym, że tutaj można poczekać na jakąś blaszkę, która powinna pojawić się w przyszłości, myślę, że nie dalekiej. Linie podziału oraz detale faktury powierzchni wykonano  tu w sposób identyczny jak na kadłubie i usterzeniu. Nitów jest jednak nieco więcej, na górnej powierzchni skrzydeł. Co ciekawe, są one na tyle delikatne, że zobaczyłem je dopiero przy robieniu zdjęć.

Arma w tym modelu wykonała głęboki, ładnie zdetalowany luk podwozia głównego, który uwzględnia wszystkie szczegóły konstrukcyjne. Słowem tak jak powinno być, porównałem z posiadanym już wcześniej modelem z Hasegawy no i u Japończyków wypadło tu trochę blado. Myślę, że jeszcze lepszym rozwiązaniem byłby jednak zastosowanie patentu stosowanego z powodzeniem przez firmy czeskie, polegające na wykonaniu bocznych ścianek luków jako odrębnych elementów, które montujemy do sufitu luku. Uniknięto by wówczas dość grubych ścianek elementów przy których lubią pojawiać się wciągi tworzywa i jamki skurczowe. W przypadku tego modelu, nie udało się ich uniknąć, co zresztą widać na jednym ze zdjęć. Arma w ten sposób dopieściła fanów tego rodzaju rzeczy, których na naszym modelarskim podwórku nie brakuje. Zapewne doprowadzi to do spektakularnej kalpy i efektownego bankructwa warszawskiego producenta. Choć jak przewiduję, że jak formy się dotrą to problem zniknie, jak to zresztą było w przypadku Fokkera czy Mustanga. Ale nie mówmy o tym głośno. W sowim modelu pewnie je w jakiś sposób usunę, czy poprzestanę na przeszlifowaniu powierzchni gąbką, czy wspomogę się klejem cyjanoakrylowym tego jeszcze nie wiem. Zobaczymy.

Cała reszta drobiazgów znajdująca się na tej wyprasce prezentuje się tak, jak na powyższych zdjęciach. Można zatem podzielić się jeszcze jedną uwagą, która dotyczy kanałów doprowadzających tworzywo. Wykonano je w identyczny sposób jak w przypadku Hurricana w skali 1/48 i identyczna będzie technologia ich wycinania z ramek. Wycinamy cążkami z drobnym naddatkiem, a potem obrabiamy to miejsce. Pozwoli nam to uniknąć niepotrzebnego uszkodzenia wycinanego elementu.

Trzecia ramka jest znacznie mniejsza niż pozostałe dwie opisane powyżej. Znajdują się na niej wszystkie drobne detale, które użyjemy na różnych etapach budowy modelu.

Przeważają detale kokpitu, są także podzespoły podwozia, zarówno przedniego, jak i głównego, uzbrojenie i dwa typy rur wydechowych, jakby ktoś jeszcze nie wierzył, że innych wersji nie da się zrobić. Jak je wykonano, jak poradzono sobie z ich szczegółowością i ostrością detalu widać na powyższych zdjęciach. Sam osobiście chyba nawiercę otwory we wrędze za fotelem pilota, ale jak ktoś nie chce nie musi tego robić, można zaakcentować te miejsca inaczej, choćby przez wasch.

Oszklenie wykonano w podobny sposób jak w modelu w skali 1/72. Zresztą chyba nie ma innej możliwości, jak wykonanie osobno całej osłony i osobno drzwiczek po obu stronach z możliwością ich otwarcia. Do tego dochodzą trzy drobne detale w postaci szyby pancernej za pilotem, szyby celownika oraz klosza reflektora lądowania. Do przejrzystości szkła, grubości ścianek i detali tych elementów zastrzeżeń osobiście nie mam.

Jak wspomniałem powyżej, w celu dociążenia części nosowej zastosowano patent znany z modelu Cobry w podziałce 1/72. Są to metalowe kulki, ale co zrozumiałe są one większe i mają większą masę. Ten paten nie zawsze zdawał egzamin. Byli tacy, których modele stawały bez problemu na przednim kółku, byli tacy, co musieli aplikować dodatkowe obciążenie. Ja zaliczam się do tych drugich. Jak będzie w przypadku tego modelu, zobaczymy. Poza wypraskami i balastem w skład zestawu wchodzą także maski na oszklenie i koła podwozia głównego oraz całkiem spory arkusz kalkomanii.

Wykonał je włoski Cartograf i trzeba przyznać, że jakość druku jest bardzo dobra. Owzorowano nawet najbardziej drobne napisy eksploatacyjne, doskonale prezentują się też godła, oznaczenia przynależności państwowej czy numery. Mamy też sporo elementów do umieszczenia w kokpicie. To wszystko pięknie wygląda na arkuszu, ale jak mam trochę obawy o stronę techniczną włoskich kalkomanii. Nie tak dawno kleiłem kilka modeli produkowanych zresztą obecnie, z kalkomaniami tego producenta i nie układały się tak dobrze jak kiedyś, w okresie kiedy Cartograf szturmem zdobywał modelarski rynek. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, czyli lepiej.

Do wyboru mamy trzy opcje malowania, przy czym dwie z nich są doskonale znane z pierwszego zestawu P-39Q w skali 1/72. Uzupełnia je jedno malowanie z frontu wschodniego:
•    P-39Q-1 Airacobra, 46. Dywizjon Myśliwski, 15. Grupa Myśliwska, Makin, Wyspy Gilberta koniec 1943 r.
•    P-39Q-10 Airacobra, 363. Dywizjon Myśliwski, 357. Grupa Myśliwska, pilot por. Clarence “BUD” Anderson, Oroville, Kalifornia, październik 1943 r.
•    P-39Q-15 Airacobra, 68 GIAP, 5 GIAD, zima 1944-45 r.

Schematy malowania tradycyjnie przedstawiono na ostatnich stronach instrukcji, poprzedza je osobny schemat rozmieszczenia stencili, z uwzględnieniem pomiędzy schamatami oliwkowymi a piaskowym.

Powyżej napisałem, że w tym modelu znajdziemy wydruki 3D i nie jest to żaden bonus. Jest to errata, zaś wydruk zawiera dwa niewielkie wyloty powietrza w nosowej części samolotu, które na etapie projektowania w jakiś cudowny sposób zamieniły się w chwyty powietrza. Wycinamy zatem nieprawidłowe, zastępujemy prawidłowymi i po problemie. Ciekawe rozwiązanie i godne naśladowania.
Tak zatem prezentuje się nowy model Airacobry w skali 1/48. Mam już na jego temat wyrobione zdanie, ale na razie zachowam je dla siebie. Ograniczę się do kilku spostrzeżeń dotyczących reakcji najpierw na jego zapowiedź, a potem kiedy już pierwsze egzemplarze trafiły do rąk entuzjastów modelarstwa. Początkowo model zebrał za swoje na forach internetowych, no bo przecież inaczej się nie dało, potem kiedy zabierałem się do pisania recenzji  trafiłem na wpis w mediach społecznościowych, który był bardzo entuzjastyczny. Więc jednak można! Z budowy małej Cobry mam miłe wspomnienia i coś mi mówi, że podobnie będzie w przypadku tego modelu.
 

 

Dziękuję producentowi, firmie Arma Hobby za przekazanie modelu  na potrzeby recenzji

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

       

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd