Model: Roland D VI b German Fighter WWI with Benz BZ.III engine
Nr kat.: 48008
Skala: 1:48
Producent: Fly 814
Tworzywo: model wtryskowy, elementy fototrawione, elementy żywiczne, klisza
Malowanie: 3 x Niemcy
Samolot myśliwski Roland D VI nie należał do grona najbardziej znanych „aparatów latających”, jak nazywano samoloty w latach Wielkiej Wojny. Przegrał rywalizację na podstawowy samolot myśliwski dla armii niemieckiej ze słynnym Fokkerem D VII. Był jednak na tyle udaną konstrukcją, że zamówiono niewielką serię tych samolotów w razie fiaska programu Fokkera. W przypadku modeli, sytuacja wygląda podobnie. Spora ilość zestawów umożliwiających budowę miniatury Fokkera D VII i posucha w przypadku Rolanda. W 2003 roku pierwszą miniaturę tego samolotu wydał legendarny i kultowy już Blue Max, zaś w 2009 roku całą serię modeli Rolandów zaczęła wydawać czeska firma Fly 814. Jednemu z nich postanowiłem przyjrzeć się dokładniej.
A dokładniej zestawowi oznaczonemu numerem 48008. Pobieżna analiza informacji zamieszczonym na średniej wielkości otwieranym z boku pudełku daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z wersją D VI b, napędzaną silnikiem Benz BZ. III. Alternatywą jest jeszcze odmiana D VI a z inną jednostką napędową. Zaczną może od zwrócenia uwagi, na technologię wykonania tego zestawu. Jak każdy model firmy Fly 814, także i ten to klasyczny short run, wymagający odpowiedniego potraktowania i przede wszystkim odpowiedniego nastawienia do budowy przez modelarza. Wolę o tym wspomnieć, bowiem, że nie do każdego to dociera.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Podstawę zestawu stanowią dwie wypraski wykonane z jasno beżowego polistyrenu. Na pierwszej z nich znajdziemy obie połówki klasycznie podzielonego kadłuba, wyposażenie jego wnętrza, zastrzały centralne, jak i zewnętrzne, golenie podwozia, ster kierunku oraz śmigło. Wszystkie elementy rzecz jasna wymagają starannego oczyszczenia, zwłaszcza na krawędziach, co także nie gwarantuje bezproblemowego montażu modelu. Jakość wykonania poszczególnych elementów jest jednak bez zarzutu, detal wyraźny i starannie wykonany. Najważniejsza rzecz to prawidłowe odwzorowanie najbardziej charakterystycznej cechy Rolanda D VI czyli klepkowego pokrycia kadłuba. W przypadku tego modelu jest jak należy – delikatne wgłębne linie podziału poszczególnych klepek oraz wyraźnie i delikatnie wypukle zaznaczone wszystkie elementy metalowe takie jak okucia czy pokrywy.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Niemniej ważne jest prawidłowo wykonana imitacja płóciennego pokrycia skrzydeł i usterzenia. Tutaj projektant form także dobrze wykonał powierzone mu zadanie. Mamy także imitacje pasków wzmacniających płótno Lozegne na żebrach. Ster kierunku jest elementem osobnym doklejanym do statecznika, lotki teoretycznie też, ale najpierw trzeba odciąć z górnego płata te, które zapewne są przeznaczone do innych wersji, gdyż wszystkie zestawy do budowy Rolanda oferowane przez Fly bazują na tym samym komplecie wyprasek. Podobnie jest z usterzeniem poziomym, są dwa warianty, wykorzystujemy jeden z nich, zaś jeśli chcemy aby ster wysokości był wychylony nieco w dół, jak to zazwyczaj bywało w przypadku prawdziwych samolotów, musimy trochę popracować sami. Osobiście rozważam także wzmocnienie mocowania dolnego płata do charakterystycznej opływki z dołu kadłuba. To, co proponuje producent może tu nie wystarczyć, trzpienie w płatach w moim wypadku zostaną raczej usunięte, zaś w ich miejsce nawiercone dość głębokie otwory. W otworach w opływce pod kadłubem, oczywiście po przewierceniu ich na wylot zamierzam umieścić kawałki cienkiego drutu i dopiero na nich zamocować płaty. Powinno to także usztywnić cała konstrukcje modelu. Poza płatami i usterzeniem na tej wyprasce znajdziemy także trochę różnego rodzaju drobiazgów. Wszystko jest bez zarzutu, osobiście rozważam wymianę makiet karabinów maszynowych 08/15 na wydruki 3D z Gaspatcha. Nie żeby te zastawowe były złe, są całkiem całkiem, a jak dodamy do tego blaszki to może być całkiem przyjemnie. Po prostu o użyciu tych wydruków w kilku wcześniejszych modelach jestem nimi oczarowany.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Powyżej określiłem ten zestaw jako klasyczny short – run. Dotyczy to także faktu, uzupełnienia elementów polistyrenowych detalami z żywicy. Dla firmy Fly detale te wykonuje podwykonawca, firma Artillery. W przypadku tego modelu, w formie odlewów żywicznych wykonano makietę silnika wraz z kolektorem spalin i układem wydechowym oraz trochę drobnych detali. Co ciekawe, instrukcja nie przewiduje zastosowania pięknego wydechu z żywicy a wykorzystanie znacznie słabszego elementu z tworzywa. Są one praktycznie identyczne. O co tu chodzi na razie nie wiem, będę o tym myślał, kiedy model znajdzie się już na warsztacie.
![]() |
![]() |
W zestawie znajdziemy oczywiście fototrawioną blaszkę. Jej zawartość to przede wszystkim pasy pilota oraz wspomniane już detale karabinów maszynowych. Są to ażurowe chłodnice, celowniki oraz suwadła. W przypadku wykorzystania karabinów z zestawu, użycie blaszek jest moim zdaniem konieczne, choć wymaga doświadczenia. Na blaszce znajdziemy także kilka innych drobiazgów, przy czym detali oznaczonym jako 1 i 2 użyjemy tylko w przypadku budowy modelu prototypu lub samolotów z wczesnej serii produkcyjnych. Wiatrochron wykonano w formie kliszy. Są dwa, na zapas, jakby coś się nie udało.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Kalkomania to w sumie pięć arkuszy i arkusików, bo są one różnej wielkości. Trzy pierwsze, najmniejsze to krzyże, godła oraz coś w rodzaju stencili. Instrukcja jednak nie precyzuje, gdzie należy ich użyć. Kolejna zagadka do rozwiązania podczas budowy. Miałem już do czynienia z kalkomaniami Fly 814. Nie mam zastrzeżeń do ich strony technicznej, ale trzeba z nimi uważać, bo są dość delikatne.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dwa największe arkusze kalkomanii to imitacja drukowanego płótna Lozegne. Jest ono bardzo charakterystyczne dla niemieckich samolotów z okresu I wojny światowej. Nie ma też się co czarować, poprawnie położone na modelu prezentuje się niezwykle atrakcyjnie. Nakładanie go na model nie jest jednak łatwe. Bardzo natomiast cieszy, że producent zdecydował się na dołączenie tych kalkomanii do zestawu, bo nie jest to reguła. Najczęściej należy je dokupować osobno. Tu mamy dwa arkusze, ponieważ stosowano dwa wzory, na górne i dolne powierzchnie. Na każdym arkuszu znajduje się po pięć pasów lozegny o szerokości odpowiadającej szerokości rolki płótna w oryginale. W formie kalkomanii wykonano także paski wzmacniające umieszczane na żebrach.
Sposób układania lozegny pokazano na specjalnej ulotce, co jest bardzo dużym ułatwieniem dla każdego, kto ten model będzie kleić. Ja początkowo miałem wątpliwości, czy rzeczywiście płótno było mocowane do skrzydeł w formie poprzecznych pasów obejmujących przestrzeń pomiędzy trzema żebrami, ale trafiłem w sieci na instrukcję modelu tego samolotu w 1/32 z Wintgunt Wings. Tam było tak samo, poza tym dokładnie wskazano położenie każdego pasa płótna na płatach, więc uznałem, że ten typ tak miał. Konsultacja z Przemkiem rozwiała wszystkie wątpliwości.
Producent przewidział trzy warianty malowania modelu. Przedstawiono je w formie barwnej planszy na odwrocie pudełka. Wszystkie schematy dość podobne i na swój sposób atrakcyjne, jeden nawiązuje do jedynego zachowanego egzemplarza, eksponowanego w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.
Instrukcja ma postać czarno – białej broszurki wydanej na kredowym papierze. Jest ona opracowana w sposób bardzo czytelnie, przez co nie powinno być problemów z przejściem przez kolejne etapy budowy. Ważne jest także to, że typowe rysunki montażowe zostały uzupełnione rzutami poszczególnych fragmentów samolotu, tak aby można było wychwycić poprawną geometrię akurat budowanych podzespołów.
Model jak widać, nie będzie należeć do łatwych i bezproblemowych. Jest jednak na tyle rzetelnie opracowany, że każdy kto ma pewne doświadczenie w „szmatopłatach” i chce spróbować swoich sił z modelami typu short run. Model na pewno jest oryginalny i będzie stanowił piękne uzupełnienie dla Fokkerów i Albatrosów. Szkoda tylko, że żadnego nie było w Ławicy lub Winiarach.
Dziękuję producentowi, firmie Fly za przekazanie zestawu na potrzeby recenzji
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski