Fokkerów dwóch - czyli samolot myśliwski Fokker E.V - Arma Hobby

Model:
  • Fokker E.V Expert Set, Nr kat.: 700126

Kleje:

  • Tamiya Extra Thin Cement,
  • cyjanoakrylowe,

Farby:

  • Bilmodelmaker,
  • Hataka
  • Vallejo
  • Mistekit

Chemia modelarska:

  • Szpachlówki - epoksydowa Tamiya, płynna Gunze,
  • Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
  • Płyn do zmiękczania kalkomanii Agama
  • Wasch Vallejo,
  • Suche pigmenty Talen, Vallejo,
  • Matt werniks, Vallejo

Pojawienie się tego modelu na modelarskim rynku pod koniec 2017r. było sporym zaskoczeniem w modelarskim światku. Tego, że nowym modelem Arma Hobby będzie maszyna z okresu Wielkiej Wojny, Fokker E.V nikt nie brał pod uwagę. Z nami w KPM-ie włącznie. Arma jednak skrzętnie dochowywała tajemnicy, a potem bomba wybuchła. Oczywiście wiadomo było, że po recenzji, którą opublikowaliśmy niemal natychmiast po otrzymaniu od producenta modeli testowych, weźmiemy się za ich klejenie. Na pierwszy ogień poszły zestawy "Expert Set", zaś na warsztat wzięli je Marwaw z Sokołem, poniżej przedstawiamy ich relację z budowy.

Fokker pierwszy

Jednakże chronologicznie drugi, bo budowę swego modelu Fokkera zacząłem nieco później niż Wojtek, z uwagi na inne modelarskie projekty, jakie miałem w tym czasie na warsztacie. Klejenia nie mogłem się doczekać, bo zapowiadało się ono bardzo przyjemnie. To jest oczywiście moja subiektywna uwaga, bo zdaję sobie sprawę, że znajdą się tacy, którym bardziej pasują modele Eduarda czy Rodena. Oczywiście najbardziej interesowało mnie to, ile czasu zajmuje poprawienie obu głównych grzechów modelu czyli wklęśnięć na powierzchni płata i śladu po frezie na osłonie silnika. O tym ostatnim dowiedziałem się przez przypadek czytając kolejny elaborat to forum PWM o tym jaki to ten Fokker jest z tego powodu zły i co należy zrobić z producentem, inżynierem i całą resztą - NIECH ZAPŁONĄ STOSY!!! Tak czytając, a trochę tego było wziąłem do ręki ramkę z częściami, przyjrzałem się osłonie i rzeczywiście coś tam było. Ponieważ pod ręką miałem także kostkę ścierną o drobnej gramaturze, nie przerywając czytania przejechałem nią parę razy po osłonie i stwierdziłem, że ślad po frezie zniknął, a jeszcze tyle czytania przede mną...

...postanowiłem odłożyć na bok te lekturę dla fanów sado - maso i zabrać się za budowę modelu. Na pierwszy ogień poszedł płat. Wklęśnięcia wypełniłem klejem cyjanokarylowym, uważając jednak, żeby nie zalać linii podziału i odłożyłem do wyschnięcia. W tym czasie zajmowałem się innymi podzespołami modelu, o czym poniżej. Kiedy klej stwardniał obrobiłem wypełnione miejsca kostkami ściernymi, co zajęło mi około półgodziny czasu. Poprawiłem linie podziału arkuszy sklejki, a następnie wyciąłem lotki, żeby wkleić je w pozycji wychylonej. Zamontowałem także fototrawione napędy. Nie musiałem tych malutkich detali rozcinać na pół, tylko wyciąłem w lotkach w odpowiednich miejscach szczeliny, przez co napędy zostały należycie zabezpieczone przed przypadkowym wyłamaniem.

Równolegle z płatem powstawało usterzenie i kadłub. Powierzchnie sterowe stateczników również postanowiłem wykonać jako wychylone W przypadku steru wysokości musiałem je odciąć całkowicie i naciąć szczeliny pod napędy. Wkleić je zaś mogłem dopiero po naklejeniu kalkomanii imitującej płótno Lezegne. Ze sterem kierunku sprawa była prostsza. Wystarczyło naciąć i wychylić ster pod odpowiednim kątem, naciąć szczelinę i osadzić w niej fototrawione napędy. Trzeba było jednak na nie bardzo uważać, bo są straszliwie delikatne. Z podzespołami kokpitu nie było żadnego problemu, wystarczyło wyciąć, delikatnie obrobić i dokleić fototrawione detale. Na tym etapie okleiłem także wnętrze kabiny pilota kalkomaniami imitującymi sklejkę oraz płótno Lozegne. Producent kalkomanii, włoski Cartograf po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem w swoim fachu. Wystarczyło położyć kalki w odpowiednie miejsce, potraktować płynem do zmiękczania (w moim przypadku Guzne) i trochę odczekać. Pięknie wchłonęły się w powierzchnię modelu. Oczywiście wcześniej zagruntowałem powierzchnię pod kalki podkładem i beżową farbą nakładaną pędzlem.

Malowanie i montaż wnętrza było kolejnym etapem prac. Zdecydowałem się jednak na małe odstępstwo od instrukcji. To co, producent zalecał, żeby pomalować kolorem olive drab, ja pokryłem kolorem szaro zielonym, zbliżonym do RLM 02, gdyż w mojej ocenie jest ona bardziej odpowiedni dla niemieckich konstrukcji z okresu Wielkiej Wojny. Pomalowane elementy mogłem połączyć w całość i złożyć kadłub.

Przy klejeniu kadłuba warto jest nieco rozwiercić otwory pod kołki ustalające, wtedy montaż będzie łatwiejszy. Po obróbce miejsc łączenia, która była właściwie symboliczna, dokleiłem fototrawione drobiazgi, płozę oraz podwozie główne. Producent zaproponował dość ciekawe rozwiązanie w postaci czegoś w rodzaju szablonu, w który należało wkleić golenie, a właściwie łączące je wypustki. Potem należało przykleić cały moduł do kadłuba z jednej strony i osi z drugiej mając odpowiednio ustalone kąty. Po wyschnięciu trzeba usunąć szablon. Ja chyba jestem za stary na te nowatorskie metody, po kilku bezowocnych próbach umieszczenia goleni na szablonie, dałem sobie spokój. Golenie przykleiłem do ośki łapiąc kąty "na oko", a po wyschnięciu kleju do kadłuba. Kiedy wszystko było suche, odciąłem wypustki łączące golenie i obrobiłem to co po nich zostało. Szprychowane koła to z kolei mistrzostwo świata. Wspaniale dopasowane, elegancko się formowały. Jedynie otwory pod ośkę okazały się nieco za małe, ale przeszlifowanie osiek załatwiło sprawę.

Równolegle z kadłubem powstawały silnik, uzbrojenie i usterzenie. Wykorzystałem cała zawartość fotorawionej blaszki od siebie dodając jedynie imitacje mosiężnych przewodów przy cylindrach silnika. Na tym etapie należało przygotować grunt pod kalkomanie, którymi trzeba było okleić śmigło i usterzenie poziome. Barzo byłem ciekaw tego, jak kalkomanie ułożą się na śmigle. Okazało się, że to bardzo dobry patent, bo śmigło oklejone w ten sposób prezentuje się znakomicie. Patent ten jednak wymaga dopracowania, ponieważ w pobliżu piasty kalkomanie nie schodziły się z sobą. Jedną z nich można zaprojektować nieco większą i w ten sposób unikniemy konieczności podmalowywania nie pokrytej kalkomanią części śmigła. Na przyszłość także warto przemyśleć sposób projektowania imitacji Lozegne na płaty i usterzenie. W nowym modelu Arma Hobby kalkomanie na usterzenie idealnie odpowiadają rozmiarami elementom polistyrenowym. Gdyby kalki na górne powierzchnie były tylko minimalnie większe, zachodziły by jak w prawdziwych samolotach na dolną część płata. Takie moje uwagi do wykorzystania przy projektowaniu innych modeli, może kiedyś CL.II zrobią?

Płat modelu pomalowałem zgodnie z instrukcją. Sposób malowania przedstawiony przez Arma Hobby wywołał mają rewolucję w dotychczasowym pojmowaniu kolorystki płata E.V, dlatego też pozwoliłem sobie zamieścić zdjęcie zaczerpnięte z bloku firmowego producenta, gdzie jest na ten temat obszerny artykuł z licznymi zdjęciami ilustrującymi to zagadnienie. Po prostu przez warstwy bejcy przeświecała sklejka. Zacząłem zatem od pomalowania pokrytego podkładem płata kolorem beżowym. Farbę nakładałem pędzlem, starając się, aby każdy arkusz sklejki był pokryty w innym kierunku. Potem nakleiłem krzyże. Po wyschnięciu kalkomanii, zabrałem się odtwarzanie imitacji bejcy. Farby także nakładałem pędzlem, le płaskim i dość sztywnym. Używałem akryli z palety rodzimej Hataki i włoskiego Misterkita. Po wyschnięciu farby pozostało już tylko naklejenie kalkomanii, przy czym szachownice musiałem naciąć w odpowiednich miejscach, żeby weszły w nie napędy lotek.

Można zatem wrócić do kadłuba. Olive drab, którym zostały pomalowane wszystkie elementy wykonane z metalu, pochodził z palety Bilmodelmakers. Podobnie jak biały i czerwony, którym pomalowałem ster kierunku. Ponieważ Wojtek chciał aby jego Fokker miał szachownicę na usterzeniu, ja z dziką rozkoszą postanowiłem wykonać miniaturę maszyny por. Steca, czyli ten sam samolot z późniejszego okresu. Miejsce pod kalkomanię oczywiście pokryłem beżową farbą, z nakładanie Lozegne to czysta przyjemność. Kiedy kalkomanie miałem suche, dokleiłem karabiny maszynowe, usterzenie, zastrzały oraz silnik wraz osłoną. W celu poprawnego zamontowania silnika konieczne jest powiększenie otworu w kadłubie, tak żeby wszedł on dość głęboko, inaczej pomiędzy kadłubem a osłoną tworzy się całkiem spora szczelina. Nie zwróciłem na to uwagi i potem musiałem kombinować, ale w końcu udało się. Po tym wszystkim mogłem nakleić resztę kalkomanii na kadłub i wykonać naciągi pomiędzy goleniami podwozia, do czego wykorzystałem kultową wśród mikromodelarzy okrętowych żyłkę 20 DEN. I oczywiście fototrawione śruby rzymskie które zapewnił producent modelu. Ostatnią czynnością przed złożeniem modelu w całość było potraktowanie go matowym werniksem.

Teraz mogłem złożyć model w całość. Montaż płata wymagał kilku przymiarek, ale przeszedł on bezproblemowo. Potem pozostało dokleić wszelkie drobiazgi - wiatrochron, uchwyty, stopień czy linki sterujące lotkami. Ślady eksploatacji ograniczyłem jedynie ciemno szarego wascha, który zapuściłem w miejsce sznurowania Lozegne z dolnej części kadłuba oraz w lotki i powierzchnie sterowe. Dolną część kadłuba i podwozie przykurzyłem delikatnie suchym pigmentem o barwie ziemistej.

Gotowy model ustawiłem na podstawce imitującej skraj lotniska i jakieś krzaki. Tak wyszło. Na budowę poświęciłem około tygodnia czasu i nie uważam tego za czas stracony. OBIEKTYWNIE rzecz ujmując model prezentuje bardzo wysoki poziom, zarówno merytoryczny i techniczny. Jest dobrze spasowany, przyjazny modelarzowi, choć wersji Expert raczej nie polecałbym modelarzom początkującym. Nie jest więc niczym dziwnym, że model ten został bardzo ciepło przyjęty poza granicami Polski i to przez modelarzy, którzy bardzo mocno siedzą w konstrukcjach lotniczych z okresu I Wojny Światowej. Wypada tylko pogratulować załodze Arma Hobby kolejnego udanego modelu. Co ciekawe, jeżeli w chwili obecnej ktoś zdecyduje się na zakup modelu Fokkera i zrobi to bezpośrednio u producenta, otrzyma model bez wklęśnięć w płacie, które doprowadziły kilku "speców" na skraj depresji. Okazało się, że po wyprodukowaniu kilkudziesięciu sztuk, forma zgrała się, i wszystko jest jak należy. Czyli wyszło na moje...

Dziękujemy dystrybutorowi, firmie ARMA HOBBY za udostępnienie zestawu na potrzeby relacji.

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Fokker drugi

W zasadzie Marcin opisał wszystko, więc niewiele mi zostaje do napisania. Budowa modelu przebiegała bez problemu, zwróciłbym tylko uwagę na fajne rozwiązania, które znacznie ułatwiły prace nad modelem. Pierwszym z nich jest wzornik, do zastrzałów podwozia. Umożliwił on idealne spasowanie i ich wklejenie. Procedura wygląda następująco: do wzornika wklejamy zastrzały podwozia, montujemy je w kadłubie, a jak klej zwiąże - wycinamy elementy montażowe wraz z wzornikiem i mamy bezbłędne podwozie.

Dobrze rozwiązane są też zastrzały płata - przednie stanowią integralną część górnej części kadłuba. Dzięki czemu montaż płata jest względnie łatwy, a na pewno znacznie pewniejszy niż w przypadku wklejania tych elementów:

Podsumowując moje doświadczenia z tym modelem - bardzo fajna odskocznia od odrzutowych rur, a wydając Fokkera w polskich barwach można powiedzieć, że firma Arma Hobby wpisała się w obchody stulecia polskiego lotnictwa. Ja w każdym razie go polecam :)

Tekst i zdjęcia: Wojciech Sokołowski

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!