Diorama lotnicza "Market - Garden 1944" - 1/72

Wykorzystane zestawy:
- Spitfire PR Mk XI nr 72067 PROset - Attack Squadron,
- WWII Ground Vehicle Set nr AC13416 (ex.1310) -Academy
- PSP on grass - K72018 - Martola
Kleje:
- cyjanoakrylowe,
- penetrujący Tamiya,
Farby:
- Bilmodelmaker,
- Vallejo
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter,
- Sidoluks,
- Wasch Vallejo,
- Suche pigmenty Talen

Swego czasu prezentowaliśmy na naszym portalu recenzję modelu samolotu rozpoznawczego Spitfire PR XI. Żywiczną miniaturę tego samolotu opracowała warszawska Arma Hobby i wprowadziła do sprzedaży pod marką Attack Squadron. Postawiłem wtedy pytanie co może być ciekawego w kolejnym modelu Spitfira? Okazało się, jednak, że sporo. Model o zupełnie nowym podziale technologicznym, w ciekawej rzadko spotykanej wersji zaintrygował mnie do tego stopnia, że postanowiłem wziąć go na warsztat.

Budowa każdego żywicznego modelu rozpoczyna się od wycięcia poszczególnych części i klocków wlewowych. Tak było i tym razem. Kiedy się z tym uporałem skleiłem z sobą poszczególne podzespoły kokpitu, czy podwozie. Dokleiłem również przód kadłuba, a w kabinę wmontowałem wręgę pod tablicę przyrządów. Ponieważ zestaw zawiera bardzo ładnie odtworzone aparaty fotograficzne, oraz fototrawione pokrywy, postanowiłem otworzyć ich luki inspekcyjne. Wycięcie otworów w kadłubie na szczęście nie stanowiło problemów, żywica jest tam cieniutka, wystarczy ostry skalpel. Zestaw zawiera również zbiornik dodatkowy, przy czym pierwszy raz spotkałem się z tym, aby producent pokazał fakturę jego górnej płyty, której nie widać po zamontowaniu go pod kadłubem. Postanowiłem zbiornik położyć obok modelu na płycie lotniska.

Wnętrze kadłuba i poszczególne detale kokpitu zostały następnie pomalowane. Do tego celu używałem farb akrylowych Vallejo i Italeri, po czym dokleiłem takie drobiazgi jak pasy uprzęży i dźwignie, których było wbrew pozorom dosyć sporo.

Montaż wyposażenia kokpitu nie należał jednak do łatwych. Przypominało to nieco budowę modelu żaglowca w butelce, Zwłaszcza prawidłowe umieszczenie orczyka i drążka sterowego. Po kilku bezowocnych próbach umieszczenia go w kokpicie zgodnie z instrukcją, rozebrałem go na czynniki pierwsze i montowałem po kawałku, najpierw siłowniki, potem pedały orczyka i na końcu drążek sterowy. Sporo uwagi wymagało również prawidłowe rozmieszczenie dźwigni na burtach kabiny. Reszta natomiast nie stwarzała żądnych problemów, prace nad kabiną zakończyłem doklejeniem górnej części kadłuba i obróbki miejsc łączenia.

Mogłem skleić teraz płatowiec w całość. Podział technologiczny zaproponowany przez producenta, gwarantuje uzyskanie poprawnego wzniosu skrzydeł oraz przejść skrzydło - kadłub. Jedyne na co trzeba uważać ro zachowanie osi symetrii modelu. Miejsca łączenia poszczególnych elementów zostały wyszlifowane. Użycia szpachlówki wymagało jedynie kilka ubytków i szczelina jaka powstała pomiędzy płatem a "brodą", charakterystyczną dla maszyn z serii PR. Wzorując się na archiwalnych zdjęciach postanowiłem wykonać jako wychylone usterzenie poziome. Konieczna była tu niewielka przeróbka polegająca na odcięciu od belki łączącej obu powierzchni sterowych, wklejenie jej we właściwe miejsce zgodnie z instrukcją, a następnie doklejenie sterów, już pod właściwym kątem.

Można było zacząć malować miniaturę. Zacząłem tradycyjnie od podkładu w sprayu, na który cienkim pędzelkiem naniosłem preshading z szarej farby. Wybrałem jedno z malowań zaproponowanych przez producenta, pomimo, iż rozpoznawcze Spity miały sporo ciekawych malowań, pomimo, że zazwyczaj malowano je jednym kolorem. Wybrałem to z września 1944r. a więc z operacji "Market - Garden", pomimo, że alianckie rozpoznanie lotnicze nie bardzo się popisało, co było jedną z przyczyn klęski całego przedsięwzięcia. Najpierw wymalowałem pas inwazyjny na kadłubie, przy czym kolor czarny nanosiłem cienkim płaskim pędzelkiem. zasadniczy kolor kamuflażu pochodził z palety Bilmodelmakers. Lubie te farby, a tym razem postanowiłem pobawić się w różnego rodzaju cieniowanie, rozjaśnianie poszczególnych paneli płatowca. Trochę to trwało zanim nabrałem wprawy w ustawieniu ciśnienia w aerografie, ale jak już było ustawione jak należy, to zrobiła się z tego całkiem fajna zabawa.

Równolegle z malowaniem płatowca przygotowywałem sobie wszystkie drobne detale, które zamierzałem wkleić po zakończeniu malowania, czyli, śmigło, podwozie, czy rury wydechowe. Mając drobiazgi już na swoich miejscach, mogłem okleić model kalkomaniami. Operacja ta przebiegła bez większych problemów, więcej uwagi wymagały jedynie znaki na kadłubie, ze względu na otwarte pokrywy luku aparatów fotograficznych. Poradziłem sobie w ten sposób, że kalki przykleiłem przed przyklejeniem pokryw. Po ich dokładnym wyschnięciu, żyletką wyciąłem "otwory" w kalkomanii, zaś wycięte kawałki nakleiłem na pokrywach, zalewając je płynem do zmiękczania. Po wyschnięciu wyciąłem otwory pod oszklenie obiektywów i wkleiłem pokrywy na swoje miejsca, dodając podpórki z polistyrenowych prętów.

Ostatnią czynnością przy budowie Spitfira było wykonanie soczewek aparatów fotograficznych. Użyłem do tego celu rzadkiego Clearfixu który przy pomocy wykałaczki wpuściłem w otwory w pokrywach i w dolnej części kadłuba.

Model postanowiłem tradycyjnie umieścić na podstawce imitującej fragment lotniska. Początkowo miał to być zwykła winietka, potem w swoich rupieciach znalazłem pozostałości po zestawie z Academy z pojazdami z II Wojny Światowej. Były tam Jeep Wyllys i niemiecki Kettenkrad, oba nadawały się jak najbardziej do postawienia obok Spita. Potem w znalazłem sporo zdjęć Spitfirów na lotniskach polowych wykonanych z metalowych płyt. Było tam sporo wyposażenia w postaci kozłów, drabin i innych takich. To było to, skleiłem i pomalowałem zatem oba pojazdy, dorobiłem trochę lotniskowej galanterii, zaopatrzyłem się również w podstawkę imitującą fragment polowego lotniska. Figurki żołnierzy i mechaników pochodzą ze starych zapasów, co ciekawe udało mi się znaleźć takiego, który trzyma w dłoniach lotniczy aparat fotograficzny. Zacząłem przymiarki wszystkich elementów dioramy na ramce do zdjęć, których to używam od pewnego czasu jako podstawek pod modele.

Kiedy pewien, że układ poszczególnych składników mi odpowiada, w płyty PSP powklejałem trochę roślinności i całość przykurzyłem suchymi pigmentami. Potem zacząłem montować na podstawce poszczególne komponenty dioramy. Finalnie wyszła ciekawa scenka, a przyznam, że budowa winietki gdzie poza samolotem znajdowałby się jakiś pojazd, chodziła mi po głowie od dawna. Sam model Spitfira sklejał się bezproblemowo, stanowił dla mnie czysty modelarski relaks. Ciekawostką jest to, że finał prac nad dioramą przypadł akurat w połowie września, czyli kolejnej rocznicy operacji "Market - Garden". Takie moje małe uczczenie tych, którzy na zawsze pozostali w Holandii, przy jednym moście, który był za daleko.

 

Dziękujemy dystrybutorowi, firmie ARMA HOBBY za udostępnienie zestawu na potrzeby relacji.

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!