Samolot akrobacyjny Zlin Z-50 -1/48 - ModelMaker Kits

Model:
- Zlin Z-50 Żelazny Areobatic Team nr MM49001 (ocena zestawu 9/10)

Kleje:
- Blimodelmaker "Spawacz", cyjanoakrylowe,
Farby:
- Bilmodelmaker,
- Vallejo
- Italeri
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter,
- Sidoluks,

W czasie V Bałtyckiego Festiwalu Modelarskiego firma ModelMaker z Kołobrzegu zaprezentowała dwa pierwsze w swojej ofercie modele do sklejania. Były to zestawy umożliwiające budowę modeli samolotów akrobacyjnych Zlin Z-50 w podziałkach 1/72 i 1/48. Ten ostatni był recenzowany na naszym portalu, a teraz przyszedł czas na wzięcie go na warsztat. Możliwość wykonania modelu tego zgrabnego i efektownego samolotu, w dodatku w atrakcyjnym malowaniu GA Żelazny z jednej strony czyniła budowę bardzo ekscytującą, z drugiej strony logo Żelaznego na pudełku trochę mnie peszyło. Wiedziałem, że nie mogę tego modelu potraktować ulgowo i iść na łatwiznę. Zacząłem od szukania sobie dokumentacji, zdjęć na szczęście zdjęć w sieci nie brakowało. Przeczytałem, również to co na temat Zlina z AZ Modelu napisano na forach internetowych. Po tej lekturze stwierdziłem, że model Zlina, który miałem wziąć na warsztat należy wywalić i poczekać na poprawną miniaturę najlepiej z Tamiyi, jakiś 1000 lat. Ponieważ była to mało kusząca perspektywa, postanowiłem szukać dalej materiałów i na przekór wszystkim specom skleić jednak kołobrzeską wersje AZetowego Zlina. Dużą radość sprawiło mi nawiązanie za pośrednictwem Facebooka z pilotami GA Żelazny, Panem Wojciechem Krupą i Panią Agatą Nykazą, którzy udostępnili mi swoje zdjęcia na potrzeby budowy. Zatem do roboty.

Klejenie Zlina rozpocząłem tradycyjnie, czyli od kokpitu. To co zaproponował producent, czyli AZ Model było poprawne, ale bez finezji. Jak ktoś chce wykonać ten model z zamkniętą osłoną kabiny, powinno starczyć, ja postanowiłem pójść nieco dalej. Z oryginału pozostał jedynie fotel (w którym pikowaną poduszkę musiałem zalać szpachlówką, bo sprawiała wrażenie wydrapanej gwoździem), wręga do której mocowana jest tablica przyrządów i kilka innych drobiazgów. Reszta powstała na podstawie zdjęć zamieszczonych na jednym z forów modelarskich z tego co akurat miałem pod ręką.

Podobnie rzecz się miała z burtami kabiny. Zeszlifowałem je niemal do zera, a następnie odtworzyłem konstrukcję według zdjęć. Dołożyłem również coś w rodzaju prowadnic, które miały mi ułatwić wklejenie kokpitu w kadłub.

Kokpit i burty zostały następnie pomalowane. Zacząłem od pokrycia wszystkich podzespołów kolorem Aluminium (Bilmodelmakers), a następnie, zgodnie z posiadaną dokumentacją, niektóre elementy konstrukcji pokryłem mieszanina zielonej z dodatkiem Aluminium, co miało imitować transparentny lakier antykorozyjny. Potem przyszła pora na kolejne kolory, oraz drobne detale takie jak tablica przyrządów, pasy uprzęży, przewody itp. Na kilku zdjęciach widziałem schowany za fotelem plecaczek z wystającą z niego butelką z wodą mineralną. Mając zestaw takich butelek firmy Meng Models wykorzystałem najmniejszą z nich i umieściłem w imitacji plecaczka wykonanego z cienkiego papieru.

Kokpit mogłem wkleić w kadłub i połączyć ze sobą jego połówki. Model okazał się dobrze spasowany, pomimo tego, że wnętrze było wykonane od podstaw. Miejsca łączenia zalałem rzadkim klejem CA i po wyschnięciu obrobiłem, gdzie trzeba było ubytki uzupełniłem płynną szpachlówką. Na tym etapie złożyłem również w całość osłonę silnika. Trochę odbiegłem tu od instrukcji montażu, bo imitację jednostki napędowej postanowiłem wkleić dopiero po pomalowaniu i jednostki i samej osłony. Sporo pracy natomiast wymagało wykonanie w sposób poprawny wlotu powietrza. To co zaproponował AZ Model nie nadawało się do niczego i musiałem nowy wlot wykonać od podstaw. Na szczęście w zestawie był również wlot do wersji ze starszym modelem silnika, skleiłem zatem obydwa wloty z sobą, a po wyschnięciu nadałem mu odpowiedni kształt i przykleiłem na swoje miejsce u dołu osłony silnika.

Montaż płata i usterzenia to kolejny etap prac nad modelem. Zasadniczą bolączką modeli czeskiej produkcji są dość grube krawędzie spływu płatów. Zlin nie jest tu wyjątkiem i dlatego prace nad płatem zacząłem od zeszlifowania od wewnętrznej strony połówek płata, aż uzyskałem odpowiednią grubość. Ponieważ na większości zdjęć widziałem, że Zliny na postoju mają powychylane lotki i stery, postanowiłem, że w moim modelu też będą one wychylone. Odcięcie ich i wklejenie pod odpowiednim kątem nie było jakąś skomplikowaną operacją. Tworzywo z którego wykonano model dobrze poddawało się obróbce. Podobnie było również i ze sterem wysokości. Ster kierunku jako wychylony był już przewidziany zarówno przez producenta oryginału jaki i ModelMakera, który dołączył swój ster żywiczny. Wykorzystałem ten ostatni.

Mając gotowy płat oraz kadłub z usterzeniem, mogłem skleić miniaturę w całość. Nie było tu również jakiś większych problemów, AZ Model dobrze spasował swój zestaw. Oczywiście trochę szpachlówki i szlifowania było, ale trudno skleić short-runa bez czynności tego typu.

Po sklejeniu płatowca w całość przyszła pora na różnego rodzaju drobne detale, o których producenci często zapominają lub upraszczają, a ich poprawne wykonanie rzutuje na ostateczny wygląd modelu. Skwapliwie zatem wykorzystałem zawartość fototrawionej blaszki, dodając równocześnie trochę od siebie. Starałem się odtworzyć to, co zaobserwowałem na zdjęciach oryginałów. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na szereg klapek wyważających wyważających stery i lotki. Bardzo dobrze się stało, że w zestawie są one wykonane z fototrawionej blaszki. Po wklejeniu na miejsce prezentują się genialnie, ale są tak delikatne, że trzeba bardzo uważać przy chwytaniu modelu. Sam osobiście wklejałem je na miejsce... kilkanaście razy. rury wydechowe wykonałem z kawałków igieł iniekcyjnych.

Ostatnim etapem prac przed malowaniem było wykonanie makiety śmigła, silnika oraz podwozia. Producent modelu poszedł tutaj trochę na łatwiznę i sporo drobiazgów trzeba było wykonać od podstaw. Ponieważ lubię robić takie rzeczy, więc podwozie dostało różnego rodzaju przewody oraz charakterystyczne obejmy na goleniach, zaś przednia para cylindrów silnika, widoczna przez wloty powietrza, popychacze.

Przeszła teraz kolej na malowanie miniatury. Poszczególne segmenty potraktowałem podkładem w sprayu Tamiyi. Po jego wyschnięciu przeszlifowałem płatowiec oraz osłonę silnika drobnym papierem ściernym, wykryte ubytki wypełniłem szpachlówką i ponownie przeszlifowałem. Podstawowym kolorem jakiego użyłem do malowania był czerwony z palety Bilmodelmakers, a także biały, którym pomalowane zostało śmigło. Drobne detale pomalowałem z kolei akrylami Vallejo i Italeri. Na tym etapie osłonę kabiny wyposażyłem w różnego rodzaju detale takie jak uchwyty czy klamki. Część pochodziła z zestawu, częśc dorobiłem na podstawie posiadanych zdjęć.

Kalkomanie to jeden z najważniejszych etapów w budowie miniatury Zlina. Producent przewiduje cztery malowania do wyboru, dwa z czerwca 2104r., dwa z czerwca 2015r. Miałem spory zgryz które wybrać. Ostatecznie zdecydowałem się na maszynę lidera zespołu, W. Krupy z 2015r. Taki ukłon za pomoc przy budowie modelu. wracając do kalkomanii, trzeba pamiętać, że ich niewłaściwe ułożenie na modelu sprawi, że cały trud włożony w jego poprawne sklejenie, pójdzie na marne. Musiałem zatem bardzo uważać, szczególnie z elementami o dużej powierzchni, w miejscach o skomplikowanej bryle, takich jak osłona silnika lub usterzenie. Używając pęsety, cienkich pędzelków i precyzyjnego nożyka Olfy, nakładałem na model poszczególne napisy, pasy, godła, aż w końcu mój model uzyskał charakterystyczny wygląd znany z różnego rodzaju imprez lotniczych. Oczywiście zużyłem dość dość sporo płynu zmiękczającego. Wysoka jakość kalkomanii kołobrzeskiego producenta, to standard do którego zdążyłem się przyzwyczaić, nie mniej jednak w przypadku tego modelu trzeba bardzo uważać, są one bowiem bardzo delikatne i o uszkodzenie nietrudno. Sam zmarnowałem jedno logo, ale na szczęście powtarzało się, gdybym uszkodził jakąś pojedynczą kalkę, miałbym problem. W kilku miejscach musiałem robić podmalówki białą i czerwona farbą, ale generalnie ze swego dzieła jestem zadowolony. Wyschnięte kalkomanie zabezpieczyłem kilkoma warstwami Sidoluxu.

Prace nad modelem zakończyłem wklejeniem osłony kabiny w pozycji otwartej. W końcu nie po to przerabiałem całe wnętrze, żeby teraz je chować. Model ustawiłem na podstawce imitującej fragment lotniska, umieściłem na nim również dodatkowe zbiorniki paliwa. Model okazał się przyjemny w klejeniu i nie sprawiający problemów modelarzowi. Debiut firmy ModelMaker jako producenta modeli okazał się udany. Zaoferowano dobrej klasy zestaw w bardzo atrakcyjnej formie. W mojej gablocie przybyła kolejna miniatura, niewielkiego, ale efektownego cywilnego samolotu, będącego miła odskocznią od budowanych dotychczas maszyn wojskowych. Z czystym sumieniem polecam modelarzom z pewnym doświadczeniem jeśli chodzi o short-runy. Na pewno się nie zawiodą.

 

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Dziękujemy firmie ModelMaker za przekazanie modelu na potrzeby artykułu, a także Pilotom Grupy Akrobacyjnej Żelazny, Panu Wojciechowi Krupie i Pani Agacie Nykazie za pomoc w postaci udostępnieniu zdjęć oraz cenne uwagi, pomocne przy budowie modelu.

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!