Pokładowy samolot myśliwski Grumman F2F-1 - 1/48 - Attack Squadron

Modele:
  • F2F-1 US Navy biplane fighter nr 48036 PROset Arma Hobby / Attack Squadron
  • Figurki: ICM 48083 1/48 US Pilots & Technics WWII
  • Podstawka: Martola / Steel Scorpion K48012 - 1/48 US Aircraft Carrier deck WWII - Wood

Kleje:

  • cyjanoakrylowe,

Farby:

  • Bilmodelmaker,
  • Vallejo,
  • Italeri

Chemia modelarska:

  • Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
  • Sidoluks,
  • Wasch Vallejo,
  • Suche pigmenty Talen, Vallejo

 

Nie tak dawno prezentowaliśmy na naszym portalu recenzję zestawu umożliwiającego budowę modelu pokładowego samolotu myśliwskiego Grumman F2F-1. Zestaw w podziałce 1/48 opracowany w technologii wydruku 3D odlewu żywicznego oferuje pod marką Attack Squdadron warszawska Arma Hobby. Informowaliśmy również, że model ten został wyróżniony prestiżową nagrodą - medalem Model Roku 2015 magazynu Modell Fan. Teraz nie pozostało nic innego, jak wziąć model na warsztat i szare żywiczne odlewy zmienić w kolorową miniaturę sympatycznego dwupłata.

 

Muszę przyznać, że do budowy podchodziłem z pewnymi obawami, bo nagroda, prestiż itp, a jak mi coś nie wyjdzie? Będzie trochę wstyd. Postanowiłem uważać i przyłożyć się do budowy bardziej niż zwykle. Zacząłem od wycięcia z kostek wlewowych wszystkich podzespołów modelu i dokładnego ich oczyszczenia. Potem mogłem przystąpić do właściwego klejenia, które zacząłem od kokpitu. Pracy tu zresztą zbyt dużo nie było. Wystarczyło pomalować poszczególne elementy i złożyć je ze sobą. Od siebie dodałem jedynie kilka przewodów pod tablicą rozdzielczą i na burtach kabiny i delikatny wasch z ciemnoszarej farby.

Podobnie rzecz się miała z zasadniczym podzespołem kokpitu czyli podłogą. Wraz z panelami bocznymi, tylną wręgą i zbiornikiem paliwa tworzy on jeden monolit do którego przyklejamy fotel z fototrawionymi pasami oraz drążek sterowy. Moja ingerencja to dołożenie kilku dźwigienek. Po wyschnięciu farby kokpit oraz część kadłuba przed kabiną wkleiłem w lewą połówkę kadłuba. Wcześniej cienkim wiertłem nawierciłem otwory wylotowe karabinów maszynowych.

Łączenie kadłuba w całość było następnym etapem prac. Wcześniej słyszałem opowieści, że silikon używany do odlewania modeli żywicznych lubi płatać figle i np.skurczyć się, przez co części maja inne wymiary niż powinny i są potem problemy z ich spasowaniem. Budując Grummana przekonałem się o tym na własnej skórze. Już coś mi podpadało, kiedy fototrawiona wręga okazała się nieco szersza niż przednia część kadłuba do której miała zostać przyklejona. Potem okazało się, że pomiędzy prawą burtą, a górną częścią kadłuba powstały dość pokaźne szczeliny. Z tematem poradziłem sobie w ten sposób, że wykorzystałem kawałki żywicy - płaskie, cienkie i równe, którymi wypełniłem ubytki, a następnie zalałem rzadkim klejem CA. Po wyschnięciu odciąłem co wystawało i obrobiłem miejsca łączenia papierem ściernym. Ponieważ zamierzałem pomalować model metalizerami na wszelki wypadek we wszystkie podejrzane miejsca wpuściłem odrobinę płynnej szpachlówki. kiedy byłem pewien, że kadłub jest odpowiednio obrobiony dokleiłem usterzenie. Ster kierunku przerobiłem nieco, ponieważ drążek sterowy w kabinie producent zaprojektował jako wychylony, pozostawienie steru kierunku w pozycji zerowej byłoby błędne.

Ostatnie czynności przed rozpoczęciem malowania to wklejenie dolnego płata oraz nawiercenie otworów pod naciągi. Ponieważ każde z zaproponowanych przez producenta malowań jest mocno zróżnicowane kolorystycznie, procedurę malowania niezależnie od wybranego wariantu należało przemyśleć i odpowiednio rozplanować. Ja wybrałem malowanie dywizjonu VF-7 z USS Wasp. Zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałem mieć model samolotu operującego z lotniskowca a nie bazy naziemnej, po drugie zależało mi na metalicznym wykończeniu płatowca. Postanowiłem pomalować model w częściach a dopiero potem złożyć go w całość. Tradycyjnie zacząłem od podkładu w sparyu, którym pokryłem wszystkie uprzednio przygotowane podzespoły, zarówno te duże jak i drobiazgi. Potem nadeszła pora na zasadnicze malowanie. Na pierwszy ogień poszedł górny płat, potraktowany kolorem żółtym, potem na zielono pomalowałem pas na kadłubie i osłonę silnika, a na samym końcu na czarno - usterzenie. Do tego celu używałem farb akrylowych z palety Vallejo i Italeri. Kiedy farba była już sucha przystąpiłem do najbardziej żmudnego etapu malowania, mianowicie maskowania. Do tego celu użyłem taśmy Tamiyi, którą docinałem ostrą nową żyletką. Gdy wszystko było gotowe pokryłem cały model zasadniczymi kolorami. Były to metalizery z palety Bilmodelmakrer, płaty to "White Alluminium", zaś kadłub i pozostała reszta to "Polisched Alluminium". Tradycyjnie po 30 minutach metalizery stwardniały na kamień, a ja mogłem zdjąć maski i wykonać niezbędne poprawki malarskie. Ku mojej radości nie było tego dużo.

Składanie modelu w całość zacząłem od uzbrojenia go w silnik i podwozie. to ostanie ma dość skomplikowaną konstrukcję, ale producent opracował je w na tyle przemyślany sposób, ze z montażem nie było większych problemów. Uważać trzeba tylko przy formowaniu fototrawionych pokryw. Makieta silnika nie sprawiła żadnych niespodzianek - pomalować, dokleić fototrawione przewody, wkleić na miejsce, zamknąć pokrywą - cała filozofia.

Teoretycznie mogłem złożyć model w całość, ale na tym etapie prac nie zdecydowałem się na to, ponieważ część naciągów wychodziła w miejscach, gdzie miały zostać przyklejone kalkomanie. Zatem pokryłem model cienka warstwą Sidoluxu i przystąpiłem do nakładania kalkomanii. Są one bardzo delikatne i cieniutkie i wspaniale reagują na chemię. Trochę obawiałem się białych pasków na osłonie silnika, kadłubie o górnym płacie, ale położyły się znakomicie, nadmiar wystarczyło odciąć żyletką. Niebieski pas na górnym płacie to również kalkomania, ze starych zapasów. Po wyschnięciu ponownie Sidoluks dla zabezpieczenia i gdzie nie gdzie ciemnoszary wasch. Mogłem zabrać się za naciągi baldachimu, te pomiędzy zastrzałami to polistyrenowe pręciki, zaś te od zastrzałów w kierunku kadłuba to nitki z rajstop.

Teraz nic nie stało na przeszkodzie, aby złożyć model w całość. Wkleiłem górny płat, śmigło i osłonę kabiny. Na samym końcu rozpiąłem naciągi pomiędzy płatami, anteny i trochę przykurzyłem czarnym suchym pigmentem końcówki rur wydechowych. Można stwierdzić, że prace dobiegły końca.

Wybudowaną miniaturkę postanowiłem wyeksponować na podstawce imitującej fragment pokładu lotniskowca. Całą gamę gotowych pokładów ma w ofercie sklep modelarski Martola. Pokłady firmy Steel Scorpion to niezłe produkty, ale wymagają nieco zabiegów. Wystarczy ponacinać taki pokład skalpelem w miejscu styku poszczególnych desek, dołożyć kilka szczelin poprzecznych i wpuścić w nie wach. Na tak przygotowanej podstawce umieściłem model Grumman dodając mu do towarzystwa figurki dwóch pilotów. W ten sposób zakończyłem całkiem przyjemny tydzień, w trakcie którego powstał chyba najbardziej kolorowy model w moim modelarskim dorobku. Swoją drogą wyróżnienie Modell Fana najzupełniej zasłużone.

 

Dziękujemy dystrybutorowi, firmie ARMA HOBBY za udostępnienie zestawów na potrzeby relacji.

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!