Modele Ki-84 Hayate w roli kólików doświadczalnych - 1/72 - Arma Hobby

 Model:
•    Ki-84 Hayate, Arma Hobby, Expert Set No. 70051
•    Ki-84 Hayate, Arma Hobby, Special Attack Units No. 70053
Wykorzystane zestawy:
•    CMK Ki-84 Hayate Armament, K7505
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin, Revell Contacta Liquid,
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Bilmodelmakers
•    akrylowe (różni producenci)
Chemia modelarska:
•    Surfacer 1000, Tamiya
•    Plastic Putty, Vallejo,
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii    Mr. Mark Setter
•    Wash Dark Grey, Black Tamiya,
•    Matt verniks Vallejo,  

Ochotę na zbudowanie modelu japońskiego myśliwca Nakajima K-84 Hayate (Frank) miałem niemal od chwili wydania przez jego producenta, firmę Arma Hobby pierwszego zestawu, czyli ładnych kilka lat temu. Coś jednak mi zawsze wypadało, a to inny model, a to BFM, a to jeszcze coś innego. W końcu jednak znalazłem trochę czasu, by w końcu skleić kilka miniatur tego pięknego myśliwca przypominającego bardziej samolot sportowy, niż niezwykle skuteczną maszynę bojową.

Tak, to nie pomyłka, zamierzałem skleić kilka miniatur na raz, bo to już u mnie norma. Dwa zestawy miałem od producenta, żeby je opisać i skleić, trzeci „przyszwędał” na tegorocznej edycji Babaryby, więc stwierdziłem, że skleję trzy i wykorzystam okazję do nauczenia się czegoś nowego, przećwiczenia kilku patentów, które podejrzałem w Internecie. Nie zamierzałem robić nie wiadomo jakich przeróbek i konwersji, po prostu skleić to co było w pudełku, bez żadnych wygłupów.

 Zacząłem oczywiście od wnętrza kadłuba. Jedyna różnica pomiędzy modelami była taka, że w jednym miałem fototrawioną blaszkę, w dwóch pozostałych wydruki 3D.

 Podzespoły kokpitów skleiłem, według instrukcji, jedynie w plastikowym fortelu nawierciłem otwory, wzorując się na tych drukowanych.

Malując wnętrza przypomniałem sobie, jak dawno temu kleiłem model „Zero” i eksperymenty związane z malowaniem wnętrza, tak oby jak najbardziej przypinało oryginał. Nie dysponowałem wtedy doskonałymi lakierami Tamiyi (wiedziałem tylko, że jest taki producent) a efekt zabezpieczenia wnętrza bezbarwnym lakierem o niebieskawym lub zielonawym odcieniu, uzyskiwałem albo dodając do srebrzanki farbę w odpowiednim kolorze, albo pokrywając elementy pomalowane na srebrno rozcieńczoną farbą o odpowiednim odcieniu. Było to dobre trzydzieści lat temu a o aerografach też wtedy czytałem. Wtedy było to jednak dla mnie tak osiągalne jak lot na Księżyc.

Teraz czasy mamy nieco inne, wiem co to Tamiya, ba nawet kilka modeli skleiłem, mam aerograf i do wyboru całą gamę doskonałych farb różnych producentów. Do pomalowania moich modeli wybrałem lakiery Bilmodelmakers. Wnętrze pokryłem najpierw duraluminium, a potem mocno rozcieńczoną jasnozieloną. Ważne żeby matalizer przebijał spod właściwego koloru. Uzyskany efekt mnie zadowolił, więc dokończyłem wnętrza przy pomocy farb akrylowych i staroświeckich pędzelków. W przypadku silników od siebie dodałem jedynie przewody, fototrawioną rozetę miałem tylko jedną, więc w przypadku dwóch pozostałych musiałem posiłkować się drutem miedzianym. Wystarczyło nawiercić cienkim wiertłem otwory w miejscach gdzie należało wkleić końcówki fototrawionych i przewlec druciki. Żadna filozofia. Na koniec oczywiście kalkomanie na tablicę przyrządów, potem jakiś wasch i można było działać dalej. 

 Czyli powklejać elementy wnętrza w lewe połówki kadłubów, z czym nie było żadnego problemu, bo wszystko doskonale do siebie pasowało.

Podobnie, jak w przypadku złożenia kadłubów i skrzydeł w całość. Trzeba tylko uważać, na osobno przyklejane pokrywy silnika. W kilku miejscach trzeba delikatnie podpiłować krawędzie, żeby wszystko pasowało idealnie. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym sobie nie skomplikował życia. Zachciało mi się bowiem otwartych pokryw komór uzbrojenia i w dwa modele zaaplikowałem żywice CMK. Są one jednak zbyt wąskie w stosunki do rozmiarów pokryw w modelu, są też zbyt wysokie. Wymaga to kilku korekt, dobrze też pozbyć się dolnych powierzchni obu luków. W modelu mamy przecież otwory wyrzutników łusek. Montaż tych żywic nie był arcydziełem modelarstwa, ale od biedy ujdzie. Jeżeli sięgnę kiedyś po model Hayate i będę chciał użyć tych żywic, na prawno zrobię to inaczej, lepiej , bo wiem jak.

Złożenie modeli w całość nie stanowiło najmniejszego problemu. Wszystko pasowało idealnie. Ponieważ wybrałem malowania, w których podwozie miało kolor dolnych powierzchni, wszystkim miniaturom zamontowałem podwozia, ale bez kół. Mogłem malować. Te patenty, te techniki, które chciałem wypróbować dotyczyły właśnie malowania. Chciałem uzyskać zróżnicowanie odcieni poszczególnych paneli w przypadku samolotów w naturalnej barwie metalu. Metoda, którą chciałem przetestować polegała na pomalowaniu poszczególnych paneli różnymi odcieniami szarości, przy czym użyty podkład Tamiyi, też był jednym z kolorów. W praktyce, więcej czasu spędziłem na oklejaniu modeli taśmami maskującymi niż lakierni.

Uzyskałem efekt, który wydał mi się mocno obiecujący. Elementy kryte płótnem pomalowałem zgodnie z instrukcją kolorem jasno szaro zielonym, zaś niektóre drobne panele, czy też pokrywy pomalowałem już przy pomocy pędzla najciemniejszym odcieniem szarości. Po zamaskowaniu powierzchni sterowych oba modele pokryłem dość cienką warstwą lakieru duraluminium. Wszystkie użyte przeze mnie lakiery, to także Bilmodele. Uzyskany efekt utwierdził mnie, że wybrałem boby kierunek. Ta metoda jest czasochłonna, ale może dać świetne efekty, także przy modelach odrzutowców.

Ponieważ trzeci model mieć normalne malowanie, kamuflażowe, malowałem go nieco inaczej. Też niektóre panele pomalowałem różnymi odcieniami szarego, ale nie maskowałem ich. Ostre krawędzie nie były tu potrzebne z uwagi na naniesiony na końcu preshding.

 Kolejnym moim eksperymentem było wykonanie charakterystycznej zebry na jednym z modeli. Zastosowany patent polegał na oklejeniu modelu cienkimi wałeczkami z blue taca. Robota także była dość żmudna, poza samym robieniem wałków, musiałem też zamaskować dolne powierzchnie modelu. Po zamaskowaniu pomalowałem model kolorem ciemnozielonym. Znowu kilka godzin oklejania i dwadzieścia minut malowania. Modelarska codzienność.

Po zakończeniu malowania modele prezentowały się tak , jak na zdjęciach. Wnioski: patent z kolorami szarymi jako bazą pod metalizer zdał egzamin i pewnie będę go stosował. Wałki z blue taca w sumie też, jednak w skali 1/72 powinny być trochę cieńsze. W przypadku trzeciego modelu dalej eksperymentowałem z różnymi odcieniami koloru bazowego. Dobrze jest na sam koniec malowania, niektóre linie prysnąć kolorem bez żadnych modyfikacji. Ponieważ taśma maskująca śniła mi się już po nocach, przy jej pomocy wymalowałem tylko powierzchnie antyodblaskowe w kolorze czarnym. Żółte elementy szybkiej identyfikacji to już kalkomania z mojego podręcznego składziku przydatnych rzeczy.

Dalszy etap prac, to przygotowanie modeli do naklejania kalkomanii, przyklejenie takich rzeczy jak śmigła, rury wydechowe czy koła. W przypadku zastosowania rur zestawowych, wszystko pasuje bez zarzutu, ale w przypadku wydruków, już nie było tak różowo. Jeżeli ktoś napotka tam problem tak jak ja, wystarczy spiłować od wewnątrz klapki, które przychodzą na rury wydechowe i problem powinien zniknąć. Można także pociąć je na poszczególne klapki i przykleić je w pozycji otwartej. Ja tak zrobiłem w jednym z modeli.

Kalkomanie były następnym etapem prac. Miałem tu drobny problem, ponieważ dość opornie wnikały w fakturę powierzchni modeli, ale z tym można oczywiście sobie poradzić, i każdy ma na to swoje sposoby. Przyznaję jednak, że nieco mnie to zdziwiło, bo kalkomanie Techmodu to najwyższa jakość i takich przygód nie miałem z ich wcześniejszymi ani późniejszymi produktami.

Jak widać po wszystkich trzech Frankach ostatecznie położyły się dobrze i nie srebrzyły, więc można było potraktować wybrane linie podziału czarnym washem, i nanieść ślady odprysków lakieru, przy czym im bardziej samolot srebrny, tym odprysków siłą rzeczy było mniej. Wtedy też podwiesiłem przygotowane uprzednio bomby i zbiorniki paliwa.

Matowy werniks nakładam standardowo na większość budowanych modeli. Tutaj jego ilość zróżnicowałem. Najwięcej werniksu otrzymał zielony Hayate, łaciaty trochę mniej, zaś srebrny właściwie tylko na pasie antyoblaskowym i powierzchniach sterowych. Po pokryciu modeli matowym werniksem Powklejałem elementy oszklenia, wykonałem imitacje świateł pozycyjnych oraz rozpiąłem linki antenowe. Na samym końcu suchymi pigmentami przykurzyłem podwozia, zrobiłem też okopcenia przy rurach wydechowych oraz działkach. Modele były gotowe. Po zakończeniu budowy prezentowały się w następujący sposób:

Nakajima Ki-84 Hayate, Ko  2. Yuso Hikotai (formacja dostarczającej samoloty do jednostek frontowych) w ramach Rikugun Koku Yuso (Dowództwa Formacji Dostawczych Lotnictwa Armii). Latem 1944 r. porucznik Shuho Yamana przeprowadził ten samolot z lotniska zakładów Nakajima w Ota do bazy w Sajgonie.  

 Nakajima Ki-84 Hayate, Ko 10. Rensei Hikotai (10. Dywizjon Szkolenia Operacyjnego), porucznik Takata, Japonia, wiosna 1945 r.

 Nakajima Ki-84, Ko Hayate - 58. Shimbu-tai, pilot: porucznik Toku Ueda, lotnisko Miyakonojo, Kiusiu, Japonia 1945 r.

W ten sposób dotarłem do końca mojej przygody z modelami Ki-84 Hayate z Arma Hobby. Tu już nie musiałem niczego nikomu odwadniać, bo zanim te zestawy wylądowały na moim warsztacie, powstało w oparciu o nie wiele wspaniałych modeli. Klejenie przebiegało przyjemnie w sposób wręcz bezstresowy, a ja jestem bogatszy o nowe doświadczenia i umiejętności. Niemal zawsze tak jest, że pojawienie się na rynku nowego zestawu Arma Hobby wywołuje wiele emocji. W przypadku Hayate, już po napisaniu recenzji pierwszego zestawu pojawiła się „złota myśl”, że Arma Hobby nie jest poważną firmą, bo poważne modelarstwo to „zachodnie jety w skali 1/48” Ciekawe czy zgodzą się z tym amatorzy pancerki, okrętów czy wielbiciele szmatopłatów? Nie wiem. Wiem natomiast, że gdyby Arma Hobby wydała Hayate w skali 1/48 na takim poziomie jak Airacobra czy Hurricane, to bym się nie pogniewał.  

 

 

Dziękuję firmie Arma Hobby  za udostępnienie modeli na potrzeby relacji.


Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!