Projekt Tinian cz. 2

 

Model:
•    USAAF B-29A Enola Gay Bockscar, Academy No.12528
Wykorzystane zestawy:
•    Eduard, B-29A, ED72204
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Bilmodelmakers
•    akrylowe (różni producenci)
Chemia modelarska:
•    Surfacer 1000, Tamiya
•    Plastic Putty, Vallejo,
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii    Mr. Mark Setter
•    Wash Dark Grey, Black Tamiya,
•    Wash Lavado Sepia, Vallejo,
•    Matt verniks Vallejo,   

 Centralnym elementem dioramy przedstawiającej fragment bazy lotniczej North Field na wyspie Tinian miał być oczywiście model bombowca B-29A Superfortress. Zdecydowaliśmy już wcześniej, że będzie to samolot „Enola Gay”, który dokonał pierwszego nalotu z użyciem bomby atomowej. Mowa tu oczywiście o zbombardowaniu Hiroszimy w dniu 8 sierpnia 1945 r. Ponieważ nazwa „Enola Gay” jest znana większej liczbie odbiorców, w tym także nie interesujących się historią, ba nawet funkcjonuje w pewien sposób w popkulturze, uznaliśmy, że ten akurat samolot będzie bardziej odpowiedni niż „Bockscar” który zrzucił bombę wodorową na Nagasaki. Należało zatem wybrać zestaw, dodatki, przemyśleć proces budowy i zabrać się do roboty.

Wybór właściwie był tylko jeden. Zestaw firmy Academy umożliwiający budowę obu bombowców B-29, które dokonały pierwszych w historii (i mam nadzieję że ostatnich) nalotów w użyciem broni jądrowej. Superforteca z Academy to dość leciwy zestaw, bo pamiętający jeszcze lata 90-te zeszłego stulecia, ale całkiem dobry, poprawny bryłowo i wymiarowo z delikatną siatką wklęsłych linii podziałowych. Do tego blaszka Edurada i nieco własnej inwencji.

Zacząłem od wnętrza kadłuba. Lubię modele bombowców, właśnie dlatego, że dużo dzieje się w ich wnętrzu. W przypadku B-29A bardzo dużo widać przez otwarte luki bombowe i komory podwozia. Tu producent zaproponował niezbędne minimum, na blaszce większość elementów to detale kokpitu. Byłem zatem zdany na siebie. Nie przeszkadzało mi to absolutnie. Analizując krążące po necie zdjęcia odtworzyłem na ile mogłem wiernie konstrukcję kadłuba i wyposażenie, skupiając się na najbardziej widocznych miejscach. Wykorzystywałem różnej grubości polistyren i drut, to co znalazłem w mojej podręcznej rupieciarni i uznałem, że się nada, polistyrenowe pręty i temu podobne przeczy.

W takich miejscach jak kabiny załogi przyznaję się, nie wysilałem się zbytnio. Nie będą zbyt widoczne po sklejeniu kadłuba. Kabinę pilotów uzupełniłem o fototrawione detale z blaszki Eduarda, zaś „strefę komfortu” skleiłem z tego, co było w zestawie. Podobnie postąpiłem ze  stanowiskiem strzelca ogonowego. Jedynie hermetyczny tunel biegnący przez komory bombowe uzupełniłem o kilka butli i przewodów.

Nieco inaczej wyglądała sprawa z centropłatem. Znajdowało się na nim dość sporo różnego rodzaju elementów wyposażenia i instalacji, zaś pominięcie tego odbiłoby się na ostatecznym wyglądzie modelu. Dlatego też mając pod ręką zdjęcia podorabiałem nieco tych detali, przez cały czas sprawdzając wzajemne spasowanie newralgicznych miejsc w modelu.

Luki podwozia, zwłaszcza podwozia głównego także wymagały trochę interwencji z mojej strony. Trochę cementów konstrukcji, przewodów różnej grubości załatwiło sprawę. Sklejone w całość skrzydła czekały na ostateczny montaż na kadłubie.

Tymczasem ja skleiłem obie makiety bomb atomowych „Little Boy” miał zostać zamontowany w przedniej komorze bombowej samolotu, zaś „Fat Man” na razie musi poczekać aż wymyślimy jakieś przeznaczenie dla niego.

Wszystkie elementy wnętrza zostały następnie pomalowane. Bazowym kolorem był Olive Drab z palety Bilmodel, zaś pozostałe to farby akrylowe różnych producentów nanoszone już pędzlem. Następnie zaaplikowałem wash i dołożyłem jeszcze trochę detali głównie przewodów.

Kabiny załogi i przedni luk podwozia otrzymały także trochę detali fot otrawionych takich jak tablice przyrządów, fotele, stoliki, dźwignie czy podzespoły hydrauliki. Procedura była identyczna jak w przypadku połówek kadłuba. Na tym etapie prac kabiny załogi połączyłem z sobą przy pomocy tunelu.

Klejenie w całość tak dużego kadłuba nigdy nie należało do łatwych czynności, nawet przy dobrze spasowanych zestawach. W B-29A z Academy wzajemne spasowanie podstawowych elementów jest dobre, ale i tak trzeba uważać. Zacząłem od wklejenia w prawą połówkę kadłuba wszystkich przedziałów załogi, centropłata oraz imitacji bomby w przedniej komorze.

Przez cały cza sprawdzałem, wzajemne spasowanie podstawowych elementów, zwłaszcza tego, jak zejdą się z sobą połówki kadłuba. Będąc pewien, że wszystko jest jak należy odłożyłem kadłub do całkowitego związania kleju, sam zająłem się czymś innym.

 Tym czymś innym były gondole wewnętrznej pary silników a także podzespoły silników i śmigieł oraz pokrywy luków komór bombowych…

 … a także komór i podzespołów podwozia głównego. Dołożyłem od siebie trochę przewodów instalacji hydraulicznej i elektrycznej a także nieco innych detali. Wszystkie pokrywy otrzymały imitacje zawiasów.

Kolejnym etapem prac było sklejenie w całość kadłuba, montaż usterzenia a także wklejenie gondoli silnikowych. Wszystko to wymagało uwagi i wprawy, żeby łączenia wyszły w prawidłowy sposób i później było mało miejsc do poprawiania i szpachlowania. Połówki kadłuba łączyłem etapami przy pomocy kleju cyjanoakrylowego, który równocześnie służył za szpachlówkę. Szczeliny powstałe w miejscu połączenia statecznika pionowego z kadłubem wypełniłem akrylową szpachlówką Vallejo. Podobnie postąpiłem z miejscem łączenia elementów gondoli silnikowych z kadłubem. Opinie, że jest to najgorzej opracowane miejsce w modelu jest całkowicie uzasadnione. Pomiędzy płatem a połówkami gondoli, zwłaszcza górnymi powstają mało estetyczne szczeliny, wymagające wypełnienia. Także zaślepki po zdemontowanych wieżyczkach strzeleckich mają za małą średnicę i wpadają do środka . Te elementy także kwalifikują się do wymiany.

Malowanie było następnym etapem prac. Użyłem do tego tradycyjnie metalizerów Bilmodela, które uważam za najlepsze na rynku. Moim zamiarem było zróżnicowanej kolorystycznie powłoki lakierniczej. Niemniej jednak należy pamiętać, że są one dedykowane głównie do żywic i zwłaszcza te starszej generacji mogą uszkadzać tworzywo. Należy je zabezpieczyć konkretną warstwą podkładu. Ja niestety o tym zapomniałem i w kilku miejscach tworzywo uległo uszkodzeniu, przez co czekała mnie dość długa walka z doprowadzeniem tego wszystkiego do porządku. Czyli podszlifowywanie, polerowanie, podmalówki do tego świetnie nadają się akryle IV generacji AK Interactive), washe i kredki. Na szczęście prawdziwa „Enola Gay” nie była tak wypolerowana i lśniąca jakby miała latać w Red Bulla, więc mogłem uciekać się do tych mało finezyjnych metod, inaczej czekała by mnie powtórka z malowania. Oczywiście model był malowany w kawałkach z uwagi na spore rozmiary.

Pomalowałem także cała drobnicę, która z różnych przyczyn nie została zamontowana na modelu. Głownie dlatego, że wygodniej było mi ją przygotować osobno i dopiero później umieścić na swoim miejscu. Należy także uważać z montażem goleni podwozia na swoich miejscach w lukach. Ich konstrukcja i sposób montażu przewidziany przez producenta wymaga sporo uwagi, dlatego też zdecydowałem, że najpierw zamontuję same golenie…

… a dopiero po mocnym związaniu kleju wkleję koła ora pokrywy luków oraz imitację mechanizmów zamykania i otwierania pokryw.

Oczywiście to, o czym piszę nastąpiło już po złożeniu mojej półmetrowej „miniatury” w całość. Bezwzględnie należy zwrócić uwagę na solidne obciążenie nosa samolotu, każdy zakamarek w nosowej części modelu należy wypełnić czymś ciężkim najlepiej wędkarskimi ciężarkami, ja umieściłem obciążenie także w wewnętrznych gondolach silników. Warto to zrobić jeszcze na etapie montażu w całość kadłuba oraz gondoli silnikowych. Ja tego oczywiście nie dopilnowałem i czekała mnie kolejna nerwówa. W końcu jednak „Enola Gay” stanęła na „trzy punkty” jak należy. 

W nagrodę dostała kalkomanie. Ponieważ wydrukował je włoski Cartograf i to w swoich najlepszych latach, więc z ich nakładaniem nie było żadnego problemu. Przed nałożeniem kalek cały model zagruntowałem Sidoluxem. Czynność tę powtórzyłem także po wyschnięciu kalek. Niektóre miejsca, takie jak luki bombowe, podwozie czy gondole silnikowe pokryłem także matowym werniksem.

Po to by dobrze rozprowadzały się tam suche pigmenty imitujące kurz i okopcenia. W kilku miejscach zrobiłem także imitacje wycieków oleju. Końcowe prace to poprzyklejanie wszelkiego rodzaju anten, luf karabinów i świateł pozycyjnych.

Tak po około miesiącu pracy stało przede mną wielkie, srebrne ptaszysko o wymiarach przez które mógłby wpaść w kompleksy niejeden model myśliwca w skali 1/48. Przyznaję, że na sklejenie modelu B-29A miałem ochotę od dawna, ale powstrzymywały mnie przed tym jego gigantyczne wymiary. Trzymanie w domu tego pterodaktyla to kiepski pomysł, natomiast takie miejsce jak Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku jest idealne
Kolejny etap prac nad dioramą to sklejenie jeszcze kilku pojazdów z obsługi lotniska, no i wykonanie podstawy z imitacją terenu, ale to temat na dalsze części.

 

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
 

 

 

 

 

Partnerzy

               

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!