Model ten powstał ładnych kilka lat temu. Urlop 2004r. spędzałem z rodziną w Jastarni. Po drodze odwiedziliśmy rodzinę w Pucku. To wystarczyło aby nabrać ochoty na zbudowanie modelu jakiegoś samolotu z MDLotu którego mógłbym postawić obok Lublina R-XIII ter do tej pory samotnie reprezentującego barwy puckiej jednostki w mojej kolekcji. Wybór padł na Nikola A-2, przede wszystkim dlatego, że samolot ten został zbudowany przez mechaników MDLotu w warsztatach puckiej bazy. Amfibia Nikol A-2 konstrukcji inż. Jerzego Nikola była przewidziana do szkolenia pilotów i patrolowania obszaru morskiego. Była ponadto przewidziana jako samolot pokładowy dla stawiacza min ORP Gryf i niszczycieli ORP Orkan i ORP Huragan, których budowę w 1939r. rozpoczęto w Gdyni. Nikol to zatem najbardziej „pucki” z samolotów MDLotu.
Po przekopaniu się przez domowe archiwa i sporą porcję stron w Internecie stwierdziłem, że dokumentacja jaka dysponuję jest nad wyraz skromna. Składała się z książki A. Morgały „Samoloty w polskim lotnictwie morskim” w której był planik samolotu w trzech rzutach i kilka zdjęć niestety kiepskiej jakości, oraz opracowania „Polskie Lotnictwo Morskie 1920-56” z Wydawnictwa AJ Press. Tam z kolei zamieszczono cztery dobrej jakości fotografie samolotu wykonane w czasie prób w Pucku oraz barwną boczną sylwetkę samolotu. W oparciu o to postanowiłem wykonać model „Nikosia” w skali 1/48. Pomysł był nieco szalony, ale trudno. Po wstępnych obliczeniach okazało się że planik z książki był wykonany w skali 1/90. Należało go zatem powiększyć. Kiedy już wiedziałem o ile zacząłem pod nieobecność szefowej ujeżdżać kserokopiarkę w firmie ku rozpaczy kadrowej. Mając plany w skali 1/48 (jak mi się przynajmniej wydawało), na kalce technicznej wykreśliłem rysunki warsztatowe poszczególnych elementów samolotu i wykonałem kilka kopii.
Kadłub wykonałem w sposób klasyczny dla modeli okrętów. Użyłem do tego płytek z polistyrenu o grubości 1mm. Po dokładnym obrobieniu pilnikami i papierem ściernym wszystkich nierówności i upewnieniu się, że szkielet nie jest zwichrowany mogłem zacząć oklejanie go poszyciem, które wykonałem z polistyrenu uzyskanego z opakowań po lodach. Jest on cienki i dobrze się obrabia. Zacząłem od poszycia dennego, następnie burty.
Po obrobieniu tych elementów wykonałem dolną część steru kierunku, przy tej czynności postępowałem tak jak przy klejeniu tego typu elementów w modelach kartonowych, zastosowałem tylko inne tworzywo. Ostatnią czynnością było doklejenie listew po bokach i na spodzie kadłuba i obróbka całości. Usterzenie wykonałem z polistyrenu o grubości 1mm. Skleiłem z sobą dwa kawałki takich płytek i za pomocą szablonów z kalki technicznej naniosłem na nie wykroje poszczególnych elementów. Po wycięciu obrobiłem papierem ściernym nadając odpowiedni kształt i przekrój. Kiedy wszystkie elementy zostały oczyszczone i wypolerowane zmontowałem wszystko w jedną całość i przykleiłem do kadłuba.
Kolejnym etapem były skrzydła. Zacząłem od centropłata i szkieletów obu skrzydeł. Elementy użyte do ich wykonania to również 1mm polistyren.
Po wyrównaniu wszystkich elementów i zjedzeniu kolejnego opakowania lodów zabrałem się za oklejanie skrzydeł. Tutaj pojawił się mały problem, ponieważ z opisu samolotu wynikało, że przednia część skrzydeł do drugiego dźwigara był kryta sklejką, zaś za drugim dźwigarem, płótnem. Na zdjęciach wyraźnie widać różnice w pokryciu, lecz płótno jest bardzo nocno naciągnięte i nie ma charakterystycznej dla „szmatopłatów” faktury powierzchni. Postanowiłem całe skrzydła okleić polistyrenem akcentując tylko różnice w pokryciu, nadając w tym miejscu niewielki uskok. Potem przyszła kolejna porcja szlifowania wyrównywania i polerowania obu płatów, by na koniec przykleić je do centropłata. Gdy wszystko już było gotowe skleiłem płat z kadłubem. Potem zająłem się wypełnianiem wszystkich ubytków szczelin itp. Było tego naprawdę dużo, więc zużyłem sporo szpachlówki, polistyrenu i kleju cyjanoakrylowego.
Mogłem teraz zabrać się za gondolę silnika, podstawę wykonałem podobnie jak oba płaty. Polistyrenowy szkielet oklejony kawałkiem opakowania po lodach i nadepnie oszlifowany do uzyskania satysfakcjonującego nie kształtu. Po wycięciu i nawierceniu otworów, które udało mi się zaobserwować na zdjęciach przykleiłem podstawę do kadłuba, znów szpachlowanie, szlifowanie i można było zająć się samą gondolą. Jako element wyjściowy posłużył mi podwieszany zbiornik paliwa od Bf-109. Po sklejeniu wyciąłem z niego dwie środkowe sekcje i końcówkę, z której później zrobiłem kołpak śmigła. Kiedy uzyskałem odpowiedni kształt, cały element został szpachlowany i oszlifowany. Następnie dokleiłem wykonane z kawałków żywicy wyoblenia w przedniej dolnej części i w oparciu o posiadane zdjęcia nawierciłem otwory. Całość dokleiłem do podstawy, i znów szpachlowanie, obrabianie…itp., itd. Lotki wykonałem w ten sam sposób jak płaty i wkleiłem w stosowne miejsca.
Kolejnym etapem było zamontowanie wszystkich wsporników i konstrukcji podwozia. Do tego celu użyłem gotowych elementów wygrzebanych w mojej modelarskiej rupieciarni.
Z tego samego źródła pochodziły koła. Wyjątkiem były amortyzatory podwozia głównego, które zrobiłem z kawałków żywicy.
Śmigło to obrobiona końcówka zbiornika, który posłużył do wykonania gondoli silnika, zaś łopaty wykonałem z kawałka polistyrenu. Po nadaniu im odpowiedniego kształtu przykleiłem do kołpaka, a po wyschnięciu całość do gondoli. Ostatnią czynnością na tym etapie prac były pływaki boczne, montaż taki sam jak w przypadku kadłuba.
Miałem już gotową bryłę samego płatowca i mogłem się zabrać za detale. Na posiadanych zdjęciach widać było sporą ilość detali na kadłubie, skrzydłach i gondoli silnikowej i wykonanie ich nie stanowiło problemu, wywiercenie otworów w odpowiednich miejscach, wklejenie drobnych elementów fototrawionych i wykonanie elementów sterujących lotkami nie było specjalnie trudne. Do wzbogacenia modelu użyłem blaszki fototrawionej firmy Part dedykowanej dla RWD-8 z Mirage, gdyż wiele części nadawało się do wykorzystania w Nikolu. Z niej pochodzą wszystkie okucia, uchwyty pokrywy na gondoli silnika i w tylnej części kadłuba oraz płoza. Rurka pitota i dysza Venturiego zostały zrobione z igieł lekarskich. W ten sposób klejenie płatowca zostało zakończone.
Po tych wszystkich zabiegach model został pomalowany. Samolot w rzeczywistości był pomalowany na kolor jasnokremowy i tak pomalowałem swoją replikę. Użyłem emalii Humbrola H 148, zaś drobne detale takie jak łopaty śmigła, opony i płoza to czarny H 33, a elementy wsporników gondoli silnikowej oraz pokrywy to H 106. Na zdjęciach widać, że te detale są wyraźnie ciemniejsze od reszty samolotu, ale nie są czarne. Po wyschnięciu farby cały model pokryłem warstwą Sidoluksu.
Największym wyzwaniem podczas prac nad modelem była kabina, gdyż nie dysponowałem praktycznie żadną dokumentacją na jej temat. Wyszedłem jednak z założenia, że skoro krakowscy producenci modeli żywicznych z powodzeniem wprowadzili na rynek modele francuskich łodzi latających z lat 20-tych i jest powszechnie wiadome jak skąpa jest dokumentacja na ich temat, to mogę to zrobić i ja. Jako materiał wyjściowy do wykonania kabiny w moim A-2 posłużyły mi relacje z budowy Lathama i Camsa zamieszczone swego czasu w Mini Replice. Poszczególne detale takie jak fragmenty konstrukcji kadłuba, fotele z pasami, orczyki i tablica przyrządów pochodzą z blaszki Parta. Kolorystyka wnętrza to H 148, H 33 i H 106. Wykonałem model jako dwuster, wychodząc z założenia, że skoro był to samolot szkolno-obserwacyjny to musiał mieć zdojony zestaw przyrządów pokładowych. Wyposażenie jest nader skromne i nie zostały wykonane wszystkie jego elementy, lecz nie chciałem z tym przesadzać nie dysponując żadnym materiałem ikonograficznym. Może są jakieś zdjęcia czekające na publikację, które pozwolą mi w przyszłości te braki uzupełnić. Temat traktuję na razie jako otwarty. Wiatrochron został wykonany z kawałków pleksi z jakiegoś opakowania po zabawkach moich córek. Miło ono nieco wyoblony kształt i świetnie nadawało się do tego celu. Oczywiście gdybym napisał, że udało mi się to bezbłędnie skleić za pierwszym razem, napisałabym potworną nieprawdę. Plany wskazują, że nikol miał mieć zamkniętą kabinę. Może takie były założenia projektowe, jednak zdjęcia wykonane podczas prób w Pucku ewidentnie temu zaprzeczają. Samolot ma kabinę otwartą i tylko podłużny element pomiędzy wiatrochronem a tylną częścią kabiny może wskazywać, że kabina miała mieć zamykaną osłonę. Ja zrobiłem ją jednak tak jak wyglądała w czasie prób. Lina cumownicza to pomalowany na czarno kawałek kabla komputerowego którego zdjąłem izolację.
Nikol w czasie prób nie miał żadnych znaków ani numerów rejestracyjnych. Po zakończeniu walk wrześniowych samolot został przewieziony do Niemiec i tam poddany próbom. W tym czasie maszynie nadano cywilne oznaczenie D-GDTZ, lub D-GOTZ. Zdjęcie wykonane w tym okresie znalazłem w książce A. Morgały, widać na nim również, że samolot ma zamkniętą kabinę załogi.
W ten oto sposób wykonałem swój pierwszy model samolotu od podstaw. Muszę przyznać, że to bardzo ciekawe doświadczenie modelarskie. Budowa od podstaw ma jedną zasadniczą zaletę w porównaniu z budową modeli w oparciu o fabryczne zestawy. Odpada przeklinanie, wyzywanie i psioczenie na producentów za źle spasowane elementy, uproszenia w detalach itp. Tutaj o wszystkim decydujemy sami. Uzyskałem w ten sposób ciekawą miniaturę oryginalnego samolotu, który raczej nie doczeka się zainteresowania ze strony producentów modeli. Na pewno nie jest to ostatnia taka „samoróba” w moim wykonaniu. Po głowie chodzi mi kilka pomysłów, co z nich wyjdzie czas pokaże.
Model i tekst: Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
Zdjęcia: Marcin "Marwaw" Wawrzynkowsk i Wojciech "Sokol" Sokołowski