Brytyjski lotniskowiec eskortowy HMS "Amastra" - 1/700 - AJM Models - Test Shot!

Model:
- AJM Models - HMS "Amastra" - model testowy
Kleje:
- cyjanoakrylowe (żel i rzadki)
Farby:
- Bilmodelmakers, ICM, Vallejo, Italeri, AK Interactive
Chemia modelarska:
- Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
- Sidolux,
- Matt Verniks - Vallejo
- kredki AK Interactive

Opisując nowy zestaw opracowywany przez firmę AJM Models zobowiązałem się do przedstawienia tego, co wyszło z tego testowania. Ten nowy zestaw to brytyjski lotniskowiec eskortowy HMS „Amastra”, kolejny okręt z licznej rodziny MAC. Mały, ciekawy i wart uwagi.

Jaki jest zatem zestaw i komu go można polecić? Model tak prosty, jak każdy lotniskowiec tego typu i każdy model firmy AJM Models. Z uwagi na bardzo dużą ilość detali pod pokładem, składających się dość skomplikowane konstrukcje przestrzenne, wykonane głównie z fot otrawionych blaszek, nie jest to model dla modelarzy, którzy rozpoczynają swoją przygodę z mikromodelrastwem okrętowym, a w szczególności z modelami żywicznymi.

Jego budowa przebiegła dość podobnie jak w przypadku wcześniejszych modeli lotniskowców eskortowych czyli HMS „MacAlpine” i HMS „MacColl”. Model został sklejony w kilka większych segmentów, kadłub z częścią wyposażenia, pomosty i nadbudówki oraz pokład lotniczy z wyposażeniem i wysepką. Niektóre elementy miały zostać przyklejone dopiero po pomalowaniu modelu. Malowanie było tym etapem, który jednak odróżniał budowę „Amastry” od wcześniejszych lotniskowców. Tą odmianą była możliwość przetestowania farb akrylowych produkcji ukraińskiego ICM-u.

 

Dokładniej, zestawu farb o nazwie „WWII Royal Navy”. Dlatego najpierw parę słów o samym produkcie. Nie tak dawno czytałem w jednym z pism modelarskich, takich co to uważa się za wiodące w modelarstwie okrętowym i wszystko na ten temat wie na temat zestawu farb akrylowych do okrętów japońskich. Że ładne opakowanie, ale kolory od czapy a ICM to chciał zaistnieć w modelarstwie okrętowym tylko, nie bardzo wiedział jak. Najlepiej przekonać się samemu. Bzdura na resorach, choćby z uwagi na doskonałym modele okrętów podwodnych w skalach 1/144 i 1/72, ale dobrze. Przekonajmy się. Pudełeczko rzeczywiście efektowne, zdobi je piękny wizerunek krążownika typu „Colony”. Na odwrocie pokazano do czego poszczególne kolory mogą być zastosowane. Boxart na tyle piękny, że już się ucieszyłem, że model będzie, ale niestety producent szybko sprowadził mnie na ziemię. Na razie nie będzie, szkoda.
Wracając do farb, w zestawie mamy szary podkład (2004) oraz pięć farb, w tym piaskową Pale Sand (1042) na pokłady i rdzawą Medium Rust (1049) na części podwodne. Osobiście uważam, że powinna być nieco ciemniejsza, ale to tylko moja opinia. Jak komuś pasuje – proszę bardzo. Pozostałe kolory to barwy typowo kamuflażowe. Są Dark Sea Grey (1034), Pale Blue (1074) oraz Dark Grey (1037). Każdy kto choć pobieżnie zna zagadnienie malowań kamuflażowych Royal Navy, zorientuje się, że jest niewielki wycinek palety liczącej dobrze ponad dwadzieścia kolorów. Jednak jest to krok w dobrą stronę, bo nie widzę tu jakiś rażących odstępstw od barw oryginalnych farb stosowanych w marynarce brytyjskiej. Farby oferowane są w plastikowych, zakręcanych buteleczkach o pojemności 12 ml. Są jednak pozbawione aplika torów, jak w przypadku innych producentów takich jak Bilmodel, Vallejo czy Hataka. Warto przemyśleć modyfikację pakowania farbek, bo ułatwia to ich późniejszą aplikację, czy to do palety, czy do aerografu. Podkład znajduje się w nieco większej bo liczącej 17 ml buteleczce. Ponieważ kolorystyka mojego modelu nie do końca pokrywała się z tym co oferuje ukraiński zestaw, zdecydowałem się testowanie ograniczyć do dwóch kolorów – Pale Sand i Dark Grey. Na resztę przyjdzie jeszcze czas.

Samo testowanie farb także było wycinkowe. Nie używam farb akrylowych do malowania aerografem, natomiast od dawna szukałem dobrych farb akrylowych do malowania pędzlami. W ten sposób maluje pokłady, kamuflaże, wykonuję także poprawki malarskie. Idealna dla mnie sytuacja to lakiery do aerografu i farby akrylowe o dokładnie tych samych barwach.
Zacząłem od pomalowania modelu pomalowania modelu farbami podstawowymi. Były to lakiery Bilmodelmakers. Nie miałem lakieru odpowiadającego barwie XF-22 z Tamiyi, więc zrobiłem go sobie sam, dodając do średnio szarej nieco oliwkowej. Pokład lotniczy pomalowałem kolorem ciemnoszarym i zadowoleniem skonstatowałem, że ciemnoszara farbka z ICM-u, którą miałem zamiar pomalować pokłady ma dokładnie ten sam kolor, jak lakier, którym pokryłem pokład startowy. Zatem do dzieła. Na początku mniej widoczny fragment pokładu pomalowałem farbą prosto z buteleczki. Nie trudno było przewidzieć, że efekt był daleki od oczekiwań. Malowało się słabo, ślady po pędzlu, prześwitująca blacha pokładu. Zacząłem więc farbkę rozcieńczać i malować kolejne pokłady mojego lotniskowca. Efekt był dużo lepszy, farbka miała dobre krycie i co ważne nie zostawiała śladów po pędzlu. Trzeba pamiętać, że nakładałem ją bez stosowania podkładu.

Ponieważ HMS „Amastra” nie miała drewnianych pokładów, więc zabawa z Pale Sand ograniczyła się do łodzi i tratew ratunkowych. Także zdała tu egzamin. Przy minimalnym rozcieńczeniu, nanoszona cieniutkim retuszerskim pędzelkiem, doskonale poradziła z takimi detalami, jak drewniane elementy szalup. Takiego właśnie produktu szukałem i teraz farby ICM włączyłem do mojego repertuaru zabawek w mikromodelarskim warsztacie. Mam nadzieję, że ukażą się kolejne zestawy z cyklu „WWII Royal Navy”. Powyższe zdjęcia pokazują model po zakończeniu malowania i zamontowania wszystkich detali pod pokładem lotniczym. Tu wielkie słowa uznania dla projektanta modelu. Wszystkie wsporniki i relingi pasowały idealnie. Co więcej przy projektowaniu relingów zrobili coś takiego, że niemal same po wycięciu z blaszki nabierały odpowiedniego kształtu.

Model został złożony w całość, podklejałem pozostałe detale i rozpiąłem olinowanie. Po pokryciu go konkretną warstwą sidolixu nałożyłem kalki oraz przykleiłem wyposażenie lotnicze. 

Na samym końcu model dostał matowy werniks i ślady eksploatacji. Tu nie żałowałem kredek AK. Ślady z soli i brudno rdzawe zacieki miały ucharakteryzować mój mały lotniskowiec (tak, w jednym filmie był „mój mały czołg”, jak mogę mieć „mały lotniskowiec”) aby wyglądał tak, jak po kilku atlantyckich rejsach w osłonie konwojów.

Każdy natomiast uważny obserwator zauważy, że na pokładzie jest tylko jeden samolot, a zawsze były cztery. To prawda, w zestawie są cztery i pewnie zrobiłbym wszystkie, ale w zestawie jest też coś, czego nie było we wcześniejszych modelach lotniskowców eskortowych. Jest to tak zwany „łapacz samolotów” Czyli siatka rozpinana w poprzek pokładu, jakby liny hamujące nie wystarczyły do zatrzymania lądującego, często uszkodzonego samolotu. Uznałem, że to doskonała okazja, by pokazać takie właśnie awaryjne lądowanie uszkodzonego Swordfisha. Żeby scence nadać nieco dramatyzmu, „zerwałem” ostatnią linę hamującą, a samolot „zmusiłem” do zatrzymania się w siatce. Uszkodzone samoloty zawsze lądowały jako pierwsze, więc pozostałe trzy musiały być gdzieś w powietrzu oczekując na pozwolenie na podejście do lądowania. Dlatego Swordfish na moim modelu był tylko jeden. 

Gotowy model ustawiłem już tradycyjnie na podstawce imitującej fragment powierzchni morza. Ostatnie poprawki dotyczyły samej jego powierzchni, niż modelu. Gotowa miniatura lotniskowca prezentowała się jak na powyższych zdjęciach.

Nowa propozycja firmy AJM Models, zarówno HMS „Amastra” jak i MV „Macoma” to na pewno modele ciekawe i dobrze zaprojektowane. Wytrawni mikromodelarze okrętowi na pewno uzyskają świetne efekty  i stworzą w oparciu o te zestawy wspaniałe repliki. Nie są to jednak modele, którymi podbijemy imprezy modelarskie, zwłaszcza, że skala 1/700 stała się niesamowicie popularna na wszelkiej maści zawodach i festiwalach. Po prostu mały szarobury lotniskowiec, choćby nie wiem jak doskonale wykonany (nie mam tu na myśli swoich prac) zginie w „tłumie” róznie dobrze wykonanych modeli krążowników, pancerników, czy klasycznych lotniskowców.

Budowa modelu HMS „Amastra” dała mi po raz kolejny sporo radości i dobrej modelarskiej zabawy. Relację postanowiłem zakończyć wspólną sesją całej trójki moich MAC-ów mając nadzieję, że AJM wyda kolejne modele takich okrętów. 

 

Dziękuję firmie AJM Models za udostępnienie modelu, oraz firmie ICM za udostępnienie chemii modelarskiej na potrzeby relacji

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!