W Pudle - Amfibia turystyczna PZL.12 (PZL.H) - 1/72 - Choroszy Modelbud

Model: PZL.12 PZL-H Polish Amphibious, Nr kat.: B105
Skala: 1:72
Producent: Choroszy Modelbud
Tworzywo: model żywiczny, pleksi
Malowanie: 1 x Polska

Nazwa Choroszy Modelbud jest zapewne znana każdemu, kto interesuje się modelarstwem redukcyjnym. Ten niezwykle zasłużony dla polskiego modelarstwa producent modeli żywicznych ostatnio nie rozpieszczał modelarzy nowościami, ostatnie ukazały się w 2022 r. Teraz firma z Czernichowa powraca. Nie dawno ukazał się bowiem model samolotu amfibii PZL.12, znanego również pod nazwą PZL.H.

Konstrukcja ta jest także doskonale znana miłośnikom polskiego lotnictwa. Był to pierwszy polski samolot – amfibia a jej konstruktorem był inż. Zygmunt Puławski. Samolot powstał z prywatnej inicjatywy konstruktora, głównie z powodu uczucia do Hanki Henneberżanki, pilotki szybowcowej z Aeroklubu Warszawskiego. Samolotem tym zainteresowana była także Marynarka Wojenna. Prace nad konstrukcją przerwała katastrofa, w której prototyp uległ całkowitemu rozbiciu, zaś pilotujący maszynę inż. Puławski zmarł w drodze do szpitala w wyniku doznanych obrażeń.

Nowy model Choroszego jest dokładnie taki jak wcześniejsze produkty tej firmy. Niewielkie pudełko z charakterystyczną szatą graficzną, jedyną różnicą jest zastąpienie bocznej sylwetki samolotu dynamicznym szkicem autorstwa Jarosława Wróbla. Model został opracowany na podstawie materiałów opublikowanych w 9-tym numerze Historii Puckich, a dokładnie obszernej monografii autorstwa Andrzeja Glassa. W środku znajdziemy trzy torebki z zawartością w postaci odlewów z jasno kremowej żywicy, kawałek przezroczystej pleksi oraz instrukcję montażu i malowania. Ponieważ pierwowzór nie miał żadnych oznaczeń, zrozumiałe jest, że w zestawie nie znajdziemy kalkomanii. Jednym słowem klasyczny Choroszy, jakiego znamy i lubimy.

 W pierwszej z torebek znajdziemy połówki kadłuba. Ma on jak widać klasyczny podział na lewą i prawą część. Co ciekawe ma kołki ustalające wzajemne położenie połówek, co w modelach wykonywanych w tej technologii jest rzadkością.  Zanim przejdziemy do montażu, od połówek kadłuba należy odciąć wlewki, na szczęście w przypadku tego modelu nie będzie to skomplikowane ani pracochłonne. Wewnątrz zaznaczono szczegóły konstrukcji kokpitu, co raczej jest próbą rekonstrukcji bo zdjęcia ukazujące ten fragment samolotu, jeżeli gdzieś są, to nie są znane. Bardzo wiernie natomiast fakturę powierzchni zewnętrznych kadłuba. Można jedynie zastanowić się nad poprawieniem faktury na grzbiecie kadłuba za gondolą silnikową, ponieważ detal tam nieco rozmyty i na pewno zaniknie podczas obróbki miejsc łączenia. Ponieważ są to jedynie dwie listwy, więc poradzić sobie z tym powinien także średnio zaawansowany modelarz.

Skrzydła odlano jako dwa elementy. Nie sklejamy ich w całość, łącząc część górną z dolną, nie wklejamy także lotek. Wystarczy oczyścić z resztek żywicy i te podzespoły modelu są gotowe do dalszych prac, czyli zamontować na kadłubie. Producent wyposażył je kołki ustalające, które umieścimy w odpowiednich otworach w kadłubie. Można i tak, ale sam osobiście jestem za nawierceniem dość głębokich otworów w skrzydłach i kadłubie a następnie zamocowania skrzydeł przy pomocy kawałków drutu. Wzmocni to całą konstrukcję. Faktura powierzchni skrzydeł została wykonana zgodnie z istniejącym materiałem ikonograficznym. Nie została ona także przekombinowana w żaden sposób, co umożliwia poprawne pomalowanie skrzydeł, a jak wynika z dostępnych zdjęć, konstrukcja skrzydeł w miejscach krytych płótnem była doskonale widoczna.

To samo dotyczy usterzenia, tak pionowego jak i poziomego. Je także wystarczy oczyścić z resztek żywicy, złożyć w całość i przykleić do kadłuba. Chyba, że ktoś będzie chciał wykonać stery i lotki w pozycji wychylonej. Wtedy czeka nas trochę pracy z piłką – żyletką i gąbkami ściernymi. Skrzydła oraz usterzenie to zawartość drugiej torebki.

Zawartość trzeciej torebki to wszelkie drobne elementy. Zapakowano je razem, ale możemy wyodrębnić trzy grupy. Pierwsza z nich, widoczna na zdjęciu u góry z lewej to wyposażenie kabiny załogi. Jak już wspominałem, nie są obecnie znane zdjęcia kokpitu prawdziwego samolotu, więc to co otrzymujemy w zestawie to raczej próba rekonstrukcji. Plus jest natomiast taki, że możemy kokpit wykonać po swojemu i też będzie dobrze. Odradzam montowanie „Glass Cocpitu” bo będzie to wyglądało co najmniej głupio. Druga grupa to zespół gondoli silnikowej, silnika i śmigła. Tu już widać, że projektant modelu korzystał z zachowanych zdjęć prototypu. Mamy kompletną makietę silnika Gipsy III z charakterystycznymi osłonami, stelaż oraz kilka innych drobnych detali. Ostania grupę stanowi podwozie. Koła, golenie i płoza. Jest też kilka detali napędów sterów i lotek. Kilak razy spotykałem się z opiniami, że wszelkiego rodzaju żywiczne zastrzały nie nadają się do niczego i trzeba je zastępować wykonanymi od podstaw lub polistyrenowych profili. Jest to po części uzasadnione, zwłaszcza w przypadku modeli samolotów wielopłatowych w dużych skalach, gdzie żywiczne płaty są ciężkie i może dochodzić do wypaczania geometrii i bryły modelu. Zwłaszcza kiedy jest ciepło. W przypadku omawianego modelu można to zrobić, jak ktoś chce, ale nie jest to konieczne. Podwozie powinno wytrzymać masę modelu. Elementy żywiczne uzupełnia kawałek pleksi do wklejenia w ramę wiatrochronu. Może trochę za gruby, czy zostanie wykorzystany okaże się podczas budowy. 

Jak zaznaczyłem powyżej, w zestawie nie ma kalkomanii, zaś instrukcja montażu i malowania składa się z dwóch kartek A4. Na pierwszej znajdziemy historię samolotu „w pigułce”, na odwrocie zamieszczono rysunki montażowe. Czytelne, ale wymagające przestudiowania przed rozpoczęciem budowy. Części nie posiadają numeracji, zaś rysunki strzałek pokazujących konkretne miejsca montażu poszczególnych części. Druga kartka to kolorowy schemat malowania modelu z podanymi kolorami poszczególnych podzespołów samolotu, ale bez wskazywania na palety konkretnych producentów farb. Z drugiej strony, to kolorystyka tego samolotu jest tak prosta, że każdy dobierze odpowiednie kolory według własnego uznania.
Trzeba przyznać, że firma Choroszy Modelbud przypomniała o sobie w wielkim stylu. Zapełniła kolejną lukę, wydając model polskiego samolotu, którego ewidentnie brakowało, który był potrzebny modelarzom. Ostatnio czytałem taką opinię, że modele tego producenta są źle spasowane, co utrudnia proces klejenia. Nie jest to prawda. Na mojej półce stoją sklejone FBA.17 Schreck, CAMS.30E, Macchi M-9 i kilka innych modeli. Skleiłem także takiego potwora jak Lataham.43 HB.3. Nie były to modele łatwe z uwagi na technologię wykonania i konstrukcję samych samolotów, ale ze spasowaniem problemów nie było żadnych. Podejrzewam, że w przypadku tego zestawu będzie podobnie. Trochę więcej pracy niż przy modelach wtryskowych, ale naprawdę warto. Na koniec mogę dodać tylko tyle, że producent przygotowuje kolejne modele polskich samolotów z okresu międzywojennego. Co to będzie i kiedy się ukaże wiadomo będzie w odpowiednim czasie.  

 

 

 

 

Dziękuję producentowi, firmie Choroszy Modelbud za przekazanie modeli  na potrzeby recenzji

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
   
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!