Model:
• Ansaldo A1. Balilla, Techmod, Nr kat. 41111
Wykorzystane zestawy:
• Gaspatch, Turnbuckles Type C nr kat. 19-48163,
• AK Interactive, elastic rigging bobbin super thin 70 DEN, nr. kat 9136
Kleje:
• Tamiya Extra Thin, Revell Contacta Liquid,
• cyjanoakrylowe
Farby:
• Bilmodelmakers
• akrylowe (różni producenci)
Chemia modelarska:
• Surfacer 1000, Tamiya
• Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
• Wash Black Tamiya,
• Matt verniks Vallejo,
Przy okazji recenzowania tego zestawu miałem okazję nadmienić, że Ansaldo A.1 Balilla to jeden z moich ulubionych samolotów z okresu I wojny światowej i okresu bezpośrednio po jej zakończeniu. W tej kwestii nic się nie zmieniło, nie straciłem entuzjazmu ani do samego samolotu, ani do zestawu Techmodu, przy czym teraz jeszcze bardziej utwierdziłem się w jego pozytywnej ocenie. O tym jednak za chwilę. Model a właściwie modele najpierw należało skleić i zastanowić się na jakąś sensowną koncepcją zrelacjonowania ich budowy.
Tak się dziwnie składa, że niektóre modele, kiedy przychodzi ich czas budowy, w jakiś cudowny sposób rozmnażają się. Nie, żebym marudził, bo to daje doskonałą okazję do nauczenia się czegoś nowego. Balille na moim warsztacie finalnie wylądowały dwie. Malowania oczywiście polskie, jedno pudełkowe, drugie z drobną modyfikacją. Oba samoloty należały do 7-ej Eskadry Myśliwskiej, z okresu zanim stała się ona 7-ą Eskadrą Myśliwską im. Tadeusza Kościuszki. Czyli nie te najbardziej znane malowania, ale także ciekawe. Malowanie to zresztą zbyt duże słowo, bo oba samoloty pozostawiono w naturalnych barwach materiałów z których zostały wykonane.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Czyli bejcowana sklejka, cellonowane płótno oraz trochę blachy i innych materiałów. Ja zaś sobie przypomniałem dawne czasy, kiedy to budowałem swe pierwsze żywiczne modele hydroplanów i stwierdziłem, że dobrze będzie sobie przypomnieć techniki malowania imitacji sklejki, czy poznać kolejne tajniki malowania płóciennych pokryć skrzydeł, w każdym razie nauczyć się czegoś nowego. Zadanie miałem nieco ułatwione, bo jakiś czas temu mój serdeczny kolega z KPM-u, Przemek Litewka popełnił model Ansadlo A.1 Balilla w skali 1/32 i udostępnił mi swoją dokumentację na temat tego samolotu, oraz wiele cennych uwag, za co z tego miejsca serdecznie dziękuję. Modele te postanowiłem potraktować jako swoiste rozpoznanie bojem, żeby wiedzieć jakie możliwości oferuje ten zestaw, kiedy będę budować modele tego samolotu, już najbardziej znanych malowaniach. Będą zatem pewne drobne odstępstwa, które szczegółowo omówię już podczas relacjonowania budowy. Jedynym uzupełnieniem zawartości pudełek były śruby rzymskie firmy Gaspatch.
![]() |
![]() |
Budowę tradycyjnie zacząłem od kadłuba. W rejonie kokpitu uzupełniłem listwy wzmacniające i bardziej zaakcentowałem, te co były wykonane przez producenta oraz dokleiłem wszystkie drukowane dodatki.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Przygotowałem także wszystkie detale wnętrza. Pokleiłem je w kilka modułów. Moja ingerencja nie była tu zbyt duża, ograniczała się do nawiercenia otworów w kilku wręgach, doklejenia chłodnic do drukowanych tylców karabinów, wykonanie wewnętrznych żaluzji chłodnicy oraz dołożenia detali do makiety silnika. Tu posiłkowałem się dokumentacją fotograficzną. Jeżeli zamierzamy przykleić na stałe obie blaszane osłony silnika, to całą tą zabawę można pominąć, nic nie będzie widać. Jeżeli natomiast pokrywy w naszym modelu mają być zdjęte, to konieczne jest detalowanie tego miejsca, bo sporo będzie widać. Trzeba też uważać na wzajemne spasowanie z sobą poszczególnych elementów, zwłaszcza lewego karabinu maszynowego z przewodami silnikowymi, ja je zrobiłem nieco zbyt szerokie i później karabiny nie chciały trzymać linii.
![]() |
![]() |
Można było zabrać się za malowanie wnętrza obu kadłubów. Zacząłem od pokrycia byłym kolorem kabin pilota w obu modelach. Lakier Bilmodel trafił do aerografu a z niego na odpowiednie elementy modeli. Potem była już praca z imitacją sklejki. Do tego używałem farb akrylowych nakładanych pędzlem. Najpierw beż, a potem brąz, przy czym w każdym z modeli był inny odcień. Jak widać na zdjęciach każdy panel malowałem w inną stronę, starając się, aby ślady po pędzlu pozostawiały charakterystyczny rysunek w postaci linii słoi, a beżowy przebijał spod brązowego, jak na prawdziwej sklejce. Na końcu dołożyłem kilka naciągów i cięgien sterujących.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Malowanie pozostałych podzespołów wnętrza przebiegało w podobny sposób, z tym że większa część detali była malowana innymi kolorami. Roboty zatem było więcej. Od siebie dołożyłem pasy w fotelu pilota, w zestawie tego elementu niestety zabrakło, a szkoda. Swoje wykonałem od podstaw z kawałka zwykłego papieru pomalowanego na beżowo i następnie pociętego w paski. Paski te układałem na fotelach i przyklejałem w odpowiednich miejscach. Wszystkie klamry i sprzączki to fot otrawiony złom z mikromodeli okrętów w skali 1/700. Nadają się do tego idealnie. Tutaj pojawiło się jedno z odstępstw, o których wspominałem. Skurzane obicia foteli uzyskały nieco bardziej jaskrawy kolor, bardziej czerwony niż brązowy. Samoloty te przyleciały w Włoch, a jak chciałem im nadać odrobinę włoskiego sznytu, takiego designu rodem z Masserati czy Bugatti. Zależało mi, żeby modele miały nieco bardziej luksusowy wygląd. Chciałem też zwrócić uwagę na miedziane wykończenie niektórych detali, takich jak zbiorniki paliwa czy obudowy chłodnic. To nic innego jak akrylowa farbka Vallejo nowej generacji. Naniesiona zresztą pędzlem na elementy pomalowane uprzednio srebrnym metalizerem, przy odpowiednim rozcieńczeniu można uzyskać naprawdę wspaniałe efekty.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Kolejnym etapem budowy było sklejenie kadłubów w całość. Zacząłem od zamontowania wszystkich detali wnętrza w prawe połówki kadłubów. Nie było z tym żadnego problemu, wszystko pasowało wręcz idealnie.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Podobnie jak ze sklejeniem kadłubów w całość. Jedyne miejsce na które trzeba uważać, to obszar pomiędzy komorą silnika a kabiną. Podejrzewam, że jest nieco zbyt szerokie w stosunku do wręgi, która jest pod spodem. W moich modelach odstaje nieco w jednym miejscu, na szczęście ledwie widocznym. Niemniej jednak warto poświęcić mu nieco uwagi. Okazało się także, że aby prawidłowo wmontować silnik w ramę nie należy wcześniej wklejać karabinów maszynowych. Ja swoje musiałem zdjęć i zamontować ponownie, już po wklejeniu silników.
![]() |
![]() |
Mając gotowe oba kadłuby, obrobione miejsca łączenia ich połówek dokleiłem połozy i podwozia. Mogłem się zabrać za malowanie. Zupełnie błędnie założyłem, że skoro maluje pędzlami i farbami akrylowymi, to podkład nie będzie mi potrzebny. Okazało się, że farba akrylowa położona bezpośrednio na tworzywo, ma po wyschnięciu tendencję do ścierania się i odpryskiwania. Także podkład musi być, a ja musiałem na te kadłuby mocno uważać podczas dalszych prac. Zacząłem od wykonania swoistego pereshadingu, polegającego na wymalowaniu cienkim pędzlem linii styku poszczególnych arkuszy sklejki użytej do pokrycia kadłuba. Użyłem do tego ciemnobrązowej akrylowej farbki. W ten sposób zaakcentowałem także wszystkie panele i szczegóły konstrukcji obu kadłubów. Miejsc styku arkuszy sklejki nie nacinałem.
![]() |
![]() |
Następnie przy pomocy dwóch odcieni beżu pomalowałem poszczególne arkusze sklejki. Podobnie jak w przypadku wnętrza malowałem pod różnymi kątami, starając się maksymalnie różnicować powierzchnie arkuszy. Po tej opresji dałem farbie dobrze wyschnąć.
![]() |
![]() |
Dlatego, że do nakładania odcieni brązu konieczne było oklejenie poszczególnych arkuszy sklejki taśmą maskującą. Zacząłem od tych na burtach i używałem do tego zwykłej taśmy Tamiyi. Do malowania używałem dwóch odcieni brązowego, jeden z kadłubów malowałem ciemniejszym, drugi jaśniejszym, wręcz pomarańczowym, także malowałem pod różnymi kątami, powtarzałem dokładnie to, co robiłem z odcieniami beżu. Trzeba tylko uważać, żeby farba nie wciekła nam pod taśmę. Dlatego tak ważne jest dokładne oklejenie malowanych powierzchni a wcześniej podkład. Można też eksperymentować z gęstością farby. Gęstsza dale bardziej wyraźne ślady po pędzlu, w przypadku rzadszej ślady są bardziej subtelne i delikatne. Grzbiety obu kadłubów malowałem w podobny sposób, tylko do oklejania użyłem elastycznej taśmy do obłych powierzchni. Technologia malowania była identyczna. We wszystkich przypadkach ważne jest aby taśmę odklejać bardzo ostrożnie. Na mnie kilka razy zemścił się brak podkładu i w kilku miejscach farba odeszła razem z taśmą. Cóż trzeba było retuszować.
Pomalowane kadłuby przedstawiały się tak, jak widać na zdjęciach. Oczywiście można było uprościć sobie prace i użyć kalkomanii imitujących sklejkę, ale ja chciałem przypomnieć sobie stosowane kiedyś metody i nieco je zmodyfikować, co zresztą mi się udało. Początkowo chciałem też pobawić się z kredkami akrylowymi, ale po kilku próbach z których nie byłem zadowolony, zarzuciłem ten pomysł. Miałam dwa kadłuby pomalowane w dwóch różnych odcieniach. Z obu byłem zadowolony, mogłem pracować dalej.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Ta praca polegała na wymalowaniu odpowiednimi kolorami wszystkich elementów wykonanych w oryginale z metali, skóry i innych niż drewno materiałów. Posiłkując się zdjęciami oryginałów dorobiłem kilka drobiazgów takich jak okucia przy chłodnicy, trochę bajerów przy płozach i podwoziu. Na samym końcu zamontowałem w kadłubie wszystko, co było do tej pory osobno. Wtedy nastąpiła gimnastyka z lewo burtowym karabinem maszynowym, udało mi się jednak ogarnąć i to. Nie przyklejałem na stałe lewej pokrywy silnika. Uznałem, że za bardzo napracowałem się nad wnętrznościami, żeby je teraz zakrywać.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Malowanie śmigieł zacząłem od wymalowania na ciemnobrązowo imitacji ciemniejszych warstw drewna, ich układ starałem się odtworzyć na podstawie zdjęć. Potem cienka warstwa beżu, potem jasnego grązu, tak żeby poprzednie warstwy były widoczne. Na sam koniec piękna drukowana piasta i można było montować w modelu. Ale to później. Swoja drogą podziwiam tych, którzy śmigła wykonują samodzielnie z drewna czy forniru. Moje umiejętności w chwili obecnej to przekracza i pozostaje przy malowaniu.
![]() |
![]() |
Malując skrzydła i usterzenia chciałem przetestować kilka technik podpatrzonych w internecie i kolegów. Samoloty, których modele budowałem miały płaty i usterzenia w barwie cellonowanego płótna na którym wymalowano znaki przynależności państwowej, numery lub inne oznaczenia. Powszechnie wiadomo, że konstrukcja skrzydeł i to co jest wymalowane na górnych powierzchniach prześwituje przez płótno i jest widoczna od dołu. Taki efekt chciałem uzyskać. Zacząłem od pokrycia skrzydeł podkładem i pomalowania na biało górnych powierzchni skrzydeł i usterzenia. Farbę nanosiłem niezbyt regularnie, tak jak przebiegały linie dźwigarów i żeber.
![]() |
![]() |
Następnie linie te zabezpieczyłem cienką taśmą maskującą. To był jeden z patentów podpatrzonych w inetrencie, który chciałem przetestować. Polegał on na tym, aby po zamaskowaniu taśmą dźwigarów i żeber, nałożyć w te miejsca cienkie linie brązowej farby. Starałem się to zrobić, ale gęste żebrowanie skrzydeł w tym typie samolotu nie ułatwiło sprawy. Po zdjęciu taśmy uzyskałem taki efekt.
Drugi patent podpatrzyłem u Przemka. Chodziło o uzyskanie efektu prześwitywania szachownicy wymalowanej na górnej powierzchni skrzydeł. Przemek wykorzystał kalkomanię. Ponieważ nie mogłem znaleźć, żadnej co by mi pasowała, użyłem jednej z zastawu jako szablonu, przy pomocy którego wymalowałem kontury szachownic na dolnych powierzchniach górnego płata. Trzeba pamiętać, o tym, żeby pola na prześwitującej od dołu szachownicy zgadzały się z tym, co wymalowane jest na górze. Początkowo eksperymentowałem z kredkami, ale że nie byłem zadowolony z efektów, jakie uzyskałem, odbicia szachownic wymalowałem pędzelkiem, także użyłem farby brązowej, nie chciałem żeby szachownice były zbyt intensywne. Maiły być ledwo widoczne. Siatkę dźwigarów i żeber naniosłem czarnym pisakiem przy linijce.
![]() |
![]() |
Teraz mogłem nałożyć kolor cellonowanego płótna. To także lakier firmy Bilmodel nanoszony aerografem. Na początek trysnąłem mgiełkę z większej odległości, później już z mniejszej nanosiłem farbę prowadząc dyszę od krawędzi natarcia, do krawędzi spływu, wzdłuż linii żeber. Tak do chwili uzyskania efektu, który mi odpowiadał, a widoczny jest na zdjęciach. Ostatnie czynności to pomalowanie na szaro końcówek płatów i sterów kierunku, w miejscach, gdzie uprzednio namalowano włoskie barwy narodowe, oraz elementów metalowych na centropłacie górnego płata.
![]() |
![]() |
Na samym końcu wkleiłem i pomalowałem okucia zastrzałów. To bardzo ważne czynność, detale w postaci misternych wydruków mają zupełnie inne kształty, nie ma wśród nich elementów bliźniaczych, więc nie można pozwolić sobie na pomyłkę. Przez cały czas pracujemy z instrukcją i rozpiską poszczególnych elementów, ale warto. Te detale robią robotę. Przyklejamy je dokładnie według instrukcji, bez żadnych odstępstw.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Mogłem teraz przystąpić do składania obu modeli w całość. W przypadku wielopłatów jest to jedna najbardziej newralgicznych czynności podczas całej budowy, rzutuje na ostateczny wygląd budowanego modelu. Samoloty Ansaldo A.1 Balilla nie miały zbyt skomplikowanej konstrukcji komory płatów, ograniczała się ona do czterech wsporników baldachimu górnego płata oraz dwóch par zastrzałów usytuowanych w pobliżu końcówek płatów. Montaż nie był zatem zbyt skomplikowany, pod warunkiem przestrzegania kilku zasad. Po pierwsze po wklejeniu dolnych płatów w kadłuby i doklejeniu wsporników baldachimu, model warto odstawić na dłuższy czas (najlepiej na noc) aby klej dobrze związał. Niezależnie od tego, czy używamy kleju do polistyrenu czy cyjanoakrylowego. Zastrzały najlepiej od razu wkleić pod odpowiednim kątem. W naszym przypadku niewielkiej korekty wymagało miejsce styku wspornika z kadłubem. Potem możemy wkleić zastrzały w swoje miejsca w górnym płacie i znowu odstawić model, by klej związał. Kiedy jesteśmy pewni, że wszystko dobrze się trzyma a model ma prawidłową geometrię, wklejamy zastrzały zewnętrzne. W przypadku tego modelu zastrzały miały idealną długość, nie trzeba było nic poprawiać. Wkleić, pomalować i gotowe. Oba modele były w jednym kawałku. Dokleiłem także uprzednio pomalowane koła. Tu także dopuściłem się drobnego odstępstwa, montując koła szprychowane, podczas gdy na większości zdjęć polskie Balille miły pokrowce na kołach. Pokrowce były z płótna i można było je zdjąć, a ja nie mogłem się oprzeć tym pięknym i misternym wydrukom.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Mając modele sklejone w całość, mogłem przystąpić w sumie do najbardziej przyjemnego etapu budowy obu modeli, czyli detalowania, nakładania kalkomanii, werniksowania i temu podobnych czynności. Zacząłem od rozpięcia naciągów. Tradycyjnie do tego celu użyłem gumonitki AK, którą uzupełniłem śrubami rzymskimi Gaspatcha. Nie popełniłem jednak takiego błędy jak w przypadku Breguetów. Śruby wkleiłem jedynie na okuciach dolnego płata. Pozwoliłem sobie na jeszcze jedno małe odstępstwo. Pominąłem płócienne otuliny, w których były podwójne naciągi. To także można było zdjąć, a ja nie miałem pomysłu, jak je poprawnie wykonać, żeby wyglądało wiernie a nie komicznie i nie szpeciło modeli. Ostatecznie zgodnie z instrukcją rozpiąłem w komorze płatów jedynie podwójne naciągi. Kalkomanie nałożyłem oczywiście po zagruntowaniu obu modeli Sidoluxem. Położyły się bez najmniejszych problemów, zaś po nałożeniu werniksu nie srebrzyły się. Na samym końcu przykurzyłem oba modele suchymi pigmentami. Miejsca standardowe. W przypadku wydechów były to pigmenty rdzawe i czarne, zaś w przypadku kół i płozy ogonowej ziemisty. Na samym końcu przykleiłem śmigła i wiatrochrony, modele były gotowe.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Na zakończenie kilka słów o malowaniach. Zestaw Techomdu oferuje ich kilka i wszystkie ciekawe. Ja z oczywistych względów wybrałem to bonusowe, czyli polskie. Jest to samolot produkcji włoskiej A1.16739, przy czym numer ten nie jest jednoznacznie potwierdzony, mógł być to równie dobrze A1.16735 lub A1.16733. Samolot ten został sprowadzony do Polski, zaś na miejscu zamalowano włoskie znaki rozpoznawcze, przy czym ograniczało się to tylko do pokrycia białą farbą kadłubowych kokard. Przy pomocy zestawowych kalkomanii, można także zrobić inne podobne malowanie, mianowicie A1.16728. To też samolot importowany z Włoch. Oba te samoloty można wykonać w dwóch wariantach – przed zamalowaniem kadłubowych kokard i po. Na arkuszu kalkomanii są zarówno kokardy pokryte białą farbą, jak i nie. Dla samolotu A1.16728 wybrałem malowanie z włoską kokardą w pełnej krasie.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Natomiast samolot A1.16739 otrzymał wariant malowania z zamalowaną kokardą. Moim zdaniem oba interesujące choć mniej znane od tych z którymi Balille zdecydowanie się kojarzą. Obydwa samoloty , jak wskazałem uprzednio trafiły do 7-ej Eskadry Myśliwskiej a dokładnie na jedno z jej lotnisk polowych. Zachowane zdjęcia obu samolotów wykonane zostały w okresie pomiędzy kwietniem a czerwcem 1920 r., zaś miejsca ich wykonania to prawdopodobnie Połonne, Berdyczów, Biała Cerkiew lub Koziatyń. Loty na obu samolotach wykonywał ppor. pil. Aleksander Sieńkowski, ale też jest prawdopodobne, że latali na nich także ochotnicy amerykańscy.
Moja pierwsza przygoda z modelami Ansaldo A.1 Balilla z Techmodu dobiegła końca. Prawdę powiedziawszy, że jak dostałem próbne wtryski, ponad dziesięć lat temu, wiedziałem, że szykuje się naprawdę dobry model. Nie pomyliłem się. Podstawowe elementy są doskonale spasowane, co umożliwia praktycznie bezproblemowy montaż. Wielką robotę zrobiły także wydruki. W tym miejscu słowa uznania i gratulacje należą się Marcinowi Ciepeirskiemu z Arma Hobby. Doskonała robota. Do pełni szczęścia przydałaby się jakaś drobna Laszka fototrawiona, jeżeli Part wypuści coś takiego jek swego czasu do FF-33E, to naprawdę będzie świetnie. Na razie nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się ze skalonych Balilli i czekać na zapowiadane przez Techmod kolejne zestawy. Wtedy jednak nie będzie żadnej dowolności tylko praca na dokumentach, zdjęciach i archiwaliach, tak żeby kolejne modele tych pięknych samolotów wykonać najwierniej, jak się da.
Dziękuję firmie Techmod za udostępnienie modeli na potrzeby relacji a także Przemkowi Litwece za udostępnienie dokumentacji oraz jakże cenne uwagi.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski