Model:
• Hawker Hurricane Mk.IIb/c, Arma Hobby, Expert Set No. 70042
• Hawker Hurricane Mk.IIc, Arma Hobby, Expert Set No. 70035
• Hawker Hurricane Mk.IIc, Arma Hobby, Model Kit No. 70036
• Hawker Hurricane Mk.I „Battle of Britain”, Arma Hobby, Expert Set No. 70023
Wykorzystane zestawy:
• Yahu – Hawker Hurricane Mk.IIc – YMA7242,
• Yahu – Hurricane set – YMS7203,
Kleje:
• Tamiya Extra Thin, Revell,
• cyjanoakrylowe
Farby:
• Bilmodelmaker
• Hataka
• Vallejo
Chemia modelarska:
• Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
• Wasch Vallejo
• Suche pigmenty Talen, Vallejo
Powiadają, że co za dużo to nie zdrowo, najlepsze potrawy i napitki spożywane cięgle przestają w końcu smakować, filmy czy książki, które ciągle oglądamy lub czytamy w końcu się nudzą. Czy tak samo jest z modelami? Przypadek sprawił, że postanowiłem poddać się swoistemu eksperymentowi, zaś poza mną królikami doświadczalnymi miały się stać modele myśliwców Hawker Hurricane w skali 1/72 z Arma Hobby.
Właśnie przypadek zdecydował, że na warsztacie znalazły się akurat te modele. Hurricane Mk.IIc od pewnego czasu oczekiwał w magazynku na swoją kolej. Miałem zarówno zestaw Expert Set jak i Model Set. Potem Arma Hobby wydała model Hurribombera. Ponieważ potrzebowałem także dwóch modeli na prezenty dla bliskich, postanowiłem skleić na raz cztery modele, dołączył jeszcze zestaw z modelem Mk.I „Battle of Briatain”. Zdobiło się zatem całkiem spore zdanie stąd modne ostatnio określenie „Challenge” w tytule relacji.
Modele Hurricanów w skali 1/72 z Arma Hobby są modelami doskonale znanymi i to zostanie tu przedstawione nie jest jakimś odkrywaniem Ameryki i jest powszechnie znane. Modele te w ciągu dwóch lat obecności na rynku modelarskim zdobyły uznanie modelarzy na całym świecie doskonałym opracowaniem merytorycznym, spasowaniem detali i sklejalnością. W moim przypadku, jak widać na powyższym zdjęciu, utrudnienie polegało jedynie na ilości równocześnie budowanych modeli. Km.IIb i Mk.IIc miały powstać w standardzie Expert Set, zaś Mk.IIc w standardzie Model Kit postanowiłem uzupełnić tablicą i zestawem detali z Yahu, zaś Mk.I miał postać prosto z pudełka.
Równocześnie musiałem przygotować cztery kadłuby wraz z kokpitami, usterzenia i chłodnice. Tam gdzie miałem do dyspozycji blaszki oczywiście musiałem ich użyć. Tam gdzie ich nie było kokpity zwaloryzowałem we własnym zakresie, dorabiając kilka dźwigienek czy manetek. Pokrywę w jednej z chłodnic wykonałem w pozycji otwartej. Na tym etapie skleiłem także podwieszenia w postaci bomb i zbiorników paliwa dostosowanych do przewozu poczty.
Skrzydła skleiłem zgodnie z instrukcją montażu nie bawiąc się w żadne modyfikacje w postaci wychylonych klap, czy lotek. Po sklejeniu ich w całość zamontowałem także detale znajdujące się w podłogach kokpitów.
Jedyną modyfikacją w całym projekcie, było wykonanie otwartego panelu bocznego w samolocie pocztowym. Ponieważ przez zdjęty panel widać było fragment kratownicowej konstrukcji kadłuba, wykonałem jej fragment z kawałków plastikowych prętów. Może w przyszłości model ten stanie się fragmentem jakiejś lotniskowej dioramy, więc lepiej być przygotowanym.
Malowanie i montaż kokpitów we wszystkich czterech modelach nie różniło się niczym od tego, co dzieje się tego co, robiłem dotychczas, standardowe techniki, standardowe czynności. Kadłuby zostały złożone w całość, miejsca łączenia połówek odpowiednio obrobione, wklejone usterzenia.
Potem przyszła kolej na sklejenie kadłubów z płatami. Nie wiem co się stało, ale wszystkie kadłuby okazały się nieco za szerokie w stosunku do wykuszów w płatach. Musiałem w kilku miejscach trochę podszlifować, żeby wskoczyły na miejsce. Szpachlówka okazała się nie potrzebna. Przygotowałem sobie również wszystkie detale, które zamierzałem pomalować osobno i wkleić dopiero po zakończeniu malowania. Także malowanie odbyło się bez żadnych fajerwerków i awangardowych technik. Podstawą był zestaw farb na samoloty RAF-u Orange Line z oferty Hataka, zaś uzupełnieniem lakiery z palety Bilmodelu. Oczywiście najwięcej roboty było z naklejaniem i zdejmowaniem masek i szablonów. Szablony do malowania kamuflażu pochodziły oczywiście ze strony Arma Hobby.
Po zakończeniu malowania i wykonania niezbędnych poprawek malarskich wkleiłem wszystkie drobiazgi z wyjątkiem osłon kabin i innych przezroczystych elementów. Modele następnie zostały pokryte konkretną warstwą Sidolixu, którego zadaniem było wyrównanie powierzchni i stanowienie bazy pod kalki, których nałożenie było kolejnym etapem prac. Po ich wyschnięciu w część linii podziału wpuściłem szarego i czarnego wascha.
Kiedy kalkomanie w wasch były suche, modele ostrzymały matowy werniks, którego im także nie żałowałem. Potem mogłem zabrać się za prace wykończeniowe. Dokładnie montaż oszklenia. Kiedyś przez przypadek potraktowałem osłonę kabity w jednym modeli matowym werniksem, dlatego teraz uważam. Na samym końcu wszystkie modele dostały delikatne ślady eksploatacji w postaci odprysków lakieru okopceń rur wydechowych oraz luf kmów i działek. Trochę kurzu dostało także podwozie.
W ten oto sposób bardzo dokładnie zaznajomiłem się z Hurricanami z Arma Hobby, wcześniej przecież kleiłem toruńskiego Mk.I. Budowa modeli trwała około trzech tygodni, a ja nie czułem się jakoś strasznie zmęczony tym projektem. Utwierdziłem się natomiast w tym, że dobrze wybrałem malowania do moich modeli:
Hurricane Mk.I, nr seryjny V6665, kod RF-J z 303 Dywizjonu PSP/RAF, wrzesień 1940. Samolot na którym latał F/lt pilot John Alexander Kent,
Hurricane Mk.IIc, nr seryjny FL331, kod WC-G „Target For Tonight” z 309 Dywizjonu PSP/RAF, kwiecień - październik 1944.
Hurricane Mk.IIb „Hurribomber”, nr seryjny BE682, oznaczenie kodowe XP-R „Mauritius VII” z 174 Dywizjonu RAF, Manston, lipiec 1942r. Operacja „Rutter”.
Hurricane Mk.IIc nr seryjny MW367, oznaczenie kodowe DR-B „Jessie”, 1697 Flight, Air Despatch Letter Service, Northolt, czerwiec 1944r. Operacja „Overlord”. Samolot przystosowany do przewozu poczty pomiędzy Wielką Brytanią a polowymi lądowiskami w Normadii.
A tak na sam koniec, pora odpowiedzieć sobie na pytanie, czy obrzydziłem sobie modele Hurricanów z Arma Hobby. Okazało się, że nie. Podczas budowy zacząłem żałować, że zapomniałem o modelu Airfixa, który leży u mnie w magazynku. Mam jednak kilka pomysłów na jego budowę. Mam nadzieję, że Arma Hobby opracuje także późne wersje tego pięknego samolotu. Na razie pozostaje mi czekać na zapowiadany model w skali 1/48.
Podziękowania dla Arma Hobby i YahuModels za udostępnienie modeli i akcesoriów na potrzeby relacji.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski