F-16 A MLU - 1/48 - Mistercraft/Italeri

Model:
•    F-16C Block 52+ “Jastrząb” (Hawk), Mistercraft/Italeri, No. A6104
Wykorzystane zestawy:
•    Eduard – F16 Exterior 48530
•    ModelMaker Decals  - D48092 F-16A ROYAL DANISH A.F. 66 YEARS ANNIVERSARY
•    KASL Hobby - K48064 F-16A/B MLU F-16C/D I.F.F (Identification Friend or Foe) (Universal Type)
Kleje:
•    Bilmodelmakers "Spawacz", Revell,
•    cyjanoakrylowe 4 Fox Hobby
Farby:
•    Bilmodelmaker
•    Hataka
•    Vallejo
Chemia modelarska:
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii Mr. Mark Setter
•    Wasch Vallejo

Do tego w końcu musiało dojść, pomimo, że opierałem się temu jak mogłem. Przez lata nagromadziłem jednak tyle dodatków, że postanowiłem popełnić kilka modeli F-16. Jednak nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Współczesne odrzutowce to raczej nie mój klimat i w związku z tym nie mam wiedzy pozwalającej na natychmiastową habilitację z danego tematu. Wiadomo powszechnie, że specjalistów od „rurek” mamy bez liku i łatwo można oberwać pokazując model z nie zgodnymi z obowiązującą linią partyjną podwieszeniami, nie tak zrobioną dyszą czy malowaniem, które nie zostało zaakceptowane i zatwierdzone przez danego oglądającego. Przykładem może tu być MiG-23, można go skleić tylko z barwach 2 Eskadry 28 PLM. Inne malowania od razu odpadają.

Wracając jednak do F-16. Miałem w magazynku zestaw Italeri/Mistercraft F-16C Block 52+ Jastrząb” (Falcon). Zestaw udający jedynie konfigurację używaną w Polsce – zasobnik na spadochron, imitację anten, ale statecznik pionowy od wersji A. Potem moje zbiory uzupełniły kolejne zestawy C (Hasegawa) i D (Kinetic) i kolejne dodatki. Ponieważ te dwa modele zamierzałem i zamierzam wykonać w polskich malowaniach, Italerkę postanowiłem zrobić jako A, w jakimś ciekawym malowaniu uzupełniając tym co mi zostanie. Czyli zrobił mi się cały projekt. Początkowo zamierzałem budować trzy modele, jednak po przygodzie z Łosiami nie chciałem pakować się w kolejny maraton. Przygodę z F-16 zacząłem od Italerki uzupełnionej podzespołami z Hase i Kinetica, blachą Exterior z Eduarda, antenami „Swój-obcy” z KASL Hobby oraz klakami ModelMaker Decals. Ponadto w magazynku miałem żywiczny kokpit podwozie oraz koła jakieś klony zrobione na własny użytek, które kiedyś zakupiłem w Internecie lub na jakiejś giełdzie. Tak więc jako pierwszy miał powstać F-16 A MLU w okolicznościowym malowaniu z okazji 66-lecia Duńskich Sił Powietrznych. Taka rozgrzewka, bo współczesnych odrzutowców dawno nie kleiłem.

Można było zabrać się do pracy. Zacząłem od przygotowania żywic i wlotu powietrza. Obróbka, wpasowanie ich w kadłub – luk przedniego podwozia musiał zostać wklejony we wlot powietrza i spasowany, a potem malowanie. Komory podwozia dostały też ciemno szary wasch.

Ponieważ nie miałem żywicznego fotela, musiałem wykorzystać któryś z zestawowych i stwierdziłem, że fotel z Italeri prezentuje się znacznie lepiej niż Hasegawa i ten po dodaniu kilku przewodów i drobiazgów został zamontowany w kokpicie. Z zestawu Hasegawy wykorzystałem natomiast figurkę pilota, model chciałem przedstawić jako kołujący po jakiejś drodze dojazdowej do pasa startowego. Pilot zatem musiał się w kokpicie znaleźć.

Model Italeri ma podział technologiczny ułatwiający budowę modelarzom początkującym i średnio zaawansowanym. Płaty oraz usterzenie poziome stanowią integralne podzespoły z górną i dolną częścią kadłuba. Kiedy jednak chcemy któreś z powierzchni sterowych pokazać jako wychylone, czeka nas trochę piłowania. Wyciąłem zatem klapy, odciąłem usterzenie poziome oraz hamulce aerodynamiczne. Dlaczego tak? Przed przystąpieniem do budowy obejrzałem sobie w internecie kilka filmików pokazujących kołowanie F-16 przed startem. Okazało się że podczas kołowania piloci otwierali i zamykali hamulce, dosłownie na kilka sekund. Takie właściwie kłapnięcie hamulcami. Fajnie to wyglądało.

Statecznik pionowy miał krótszy napływ i nie miał charakterystycznych antenek i chwytów powietrza. Można mu natomiast było zamontować zasobnik na spadochron hamujący. Ja jednak w jego miejsce wkleiłem końcówkę statecznika z zestawu z Hasegawy. Musiałem trochę popiłować i dopasować, ale się udało. Po tych wszystkich zabiegach mogłem złożyć płatowiec w całość. Trochę zabawy było ze spasowaniem styku połówek kadłuba na wysokości kokpitu, po prostu spory żywiczny kloc kabiny rozpychał kadłub i konieczna była dość mocna ingerencja pilnikami i kostkami ściernymi. Także wlot powietrza był nieco za wąski w stosunku do przewidzianej nań wnęki w kadłubie. Konieczne było najpierw rozepchnięcie go kawałkiem ramki wtryskowej, a potem kilkukrotne zalewanie płynną szpachlówką. Po wyschnięciu pozostawało jedynie obrobić miejsca łączenia i wytrasować nowe linie podziału.

Detalowanie modelu zacząłem od wpasowania osłony kabiny. Jeżeli montowałbym ją w pozycji otwartej, nie byłoby problemu, ja niestety postanowiłem sobie życie utrudnić i kabinę zamknąć. Zaczęło się dopasowywanie, szlifowanie, polerowanie, a jeszcze trzeba było to robić ostrożnie, żeby nie uszkodzić oszklenia. Jakoś się jednak udało, bez strat moralnych. Równocześnie przygotowywałem sobie detale modelu takie jak powierzchnie sterowe,  podwozie oraz podwieszenia. Tu skorzystałem z dobrodziejstw zestawu Kinetica i wykorzystałem dublujące się pociski AMRAM oraz Siedewinder a także bomby Mk.83 wraz z belkami TER. Zostały one wykonane znacznie lepiej, niż to co zaprezentowała Hasegawa, o Italeri nie wspominając.  

Przed przystąpieniem do malowania model trzeba było uzupełnić o detale, głównie z blaszek Eduarda, trochę też z zestawu. Ponieważ nos ładniejszy był w zestawie z Hasegawy, ten właśnie postanowiłem wykorzystać. Zestaw Italeri nie miał także wyrzutni do pocisków AMRAM umieszczonych na końcach skrzydeł, nie pozostało mi nic innego, jak ponownie sięgnąć do pudełka z Hasegawą. Nie znalazłem w sieci żadnych zdjęć ukazujących samoloty w okolicznościowym malowaniu jakie zamierzałem wykonać z pełnym zestawem podwieszeń tylko z ćwiczebnymi pociskami AIM-9 w charakterze dodatkowych mas antyflatterowych. Uważam jednak, że współczesne maszyny lepiej prezentują się, jak są obwieszone rakietami i bombami jak przysłowiowa choinka, więc moja miniatura otrzyma zestaw taki jak na zdjęciu z lewej u góry.

Malowanie zacząłem tradycyjnie od nałożenia podkładu w sprayu i ciemnoszarego preshadingu. Od pewnego czasu do malowania modeli używam lakierów BilomodelMakers, podobnie było i tym razem. Nanosiłem poszczególne kolory zaczynając od najjaśniejszego 157 (FS 30375) na dolne powierzchnie i powieszenia, później średnioszary 161 (FS 26270) na przednią część kadłuba, statecznik pionowy, oraz niektóre elementy tyłu kadłuba a na koniec ciemnoszary 160 (FS 36116) na górne powierzchnie i nos kadłuba.

Okazało się później, że standardowy rozkład kolorów różni się nieco od schematu stosowanego w duńskim lotnictwie wojskowym, więc musiałem na nowo zamaskować model i nanieść stosowne poprawki.

Teraz czekała mnie najprzyjemniejsza część pracy nad modelem, posklejanie wszystkiego w całość, jakieś ewentualne poprawki…

…i kalkomanie. Jak wspominałem wcześniej swój model zamierzałem wykonać w malowaniu duńskim, i to okolicznościowym z okazji 66-lecia powstania Duńskich Sił Powietrznych. Zestaw z takimi malowaniami ma w swej ofercie firma ModelMaker Decals, a ja od dawna byłem jego posiadaczem. Dlatego też głuchy na inetrnetowe sugestie różnych Wujków Dobra Rada czy innych Kierowników Projektu, że lepiej zrobić portugalskiego i że coś stoi lub komuś… nieważne co w Malborku, zabrałem się za przyozdabianie mojego modelu. Najpierw wyrównałem powierzchnię warstwą  Sidoluxu i nałożyłem kalki na model. Trochę obawiałem się nakładania dużych elementów na statecznik pionowy, ale dałem radę. Kalkomanie ładnie zareagowały na chemię i wniknęły z fakturę modelu. Po wyschnięciu wykonałem niezbędne podmalówki i pokryłem model matowym werniksem, w niektórych miejscach, takich na przykład styk powierzchni sterowych z płatem do werniksu dodałem odrobinę ciemnoszarej farby, co dało dość ciekawy efekt, cieniowania powierzchni. Metoda do dopracowania, ale daje możliwości.  

Koniec prac nad modelem to dysza silnika i podwieszenia. Potrzebowałem dyszę otwartą, bo samolot miał przecież kołować, a Italeri dało dyszę zamkniętą, więc po raz kolejny… tak Hasegawa. Poza tym bardziej odpowiadała wariantowi stosowanemu w Danii. Skleiłem i pomalowałem, dobierając kolory na podstawie zdjęć. Farby Bilmodel. Jak wyszło, ocenę pozostawiam oglądającym. Na swoje usprawiedliwienie na równych zdjęciach dysze mają różną kolorystykę. Pociski rakietowe i bomby po pomalowaniu otrzymały kalkomanie z zestawów Mistercraftu i Kinetkica. Te pierwsze są dość sztywne i opornie reagują na chemię. Z naklejaniem na płaskie powierzchnie nie ma problemu. Po zamontowaniu na belkach, wszystkie podwieszenia zostały zamontowane na modelu. Podobnie dysza i kilka drobnych anten.

Gotowy model postawiłem na podstawce imitującej fragment asfaltowej drogi dojazdowej do pasa startowego. Pierwszy z moich F-16 był zatem gotowy. Model Italeri kleiło się dość przyjemnie pomimo, że nie jest to jakaś super jakość. Wymaga on trochę pracy, jeśli chcemy wykonać z oparciu o niego w miarę wierną miniaturę samolotu. Jest on natomiast dobry dla początkujących modelarzy z uwagi na dość sensowny podział technologiczny. Nasuwa się z kolei pytanie, dlaczego tak okrutnie skanibalizowałem uchodzący za lepszy zestaw Hasegawy? Nie, nie będę budował repliki wraku na złomowisku. Po prostu do Hase mam sporo żywicznych zamienników, które wykorzystam przy budowie, która niebawem powinna się zacząć.

Dziękujemy firmom ModelMaker Decals i BilmodelMakers za przekazanie akcesoriów modelarskich na potrzeby relacji.

Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Partnerzy

     

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is a Joomla Security extension!