Firma AJM Models nie przestaje interesować się tematyką MAC, czyli Marchant Aircraft Carrier, a dokładniej rzecz ujmując improwizowanych lotniskowców eskortowych, przebudowywanych ze statków handlowych. W przygotowaniu są kolejne dwa modele, zaś ja tradycyjnie zgłosiłem się na ochotnika do przetestowania jednego z nich, zanim wejdzie on do produkcji.
Obydwa modele wykonano w konwencji znanej od lat. Producent tu niczego nie zmienia. Mamy do czynienia z modelami żywicznymi opracowanymi w konwencji „do linii wodnej”. Jak widać z przedstawionych powyżej rednerów 3D, model są bardzo szczegółowe i wymagają nieco doświadczenia przy budowie mikromodeli okrętów. Co jednak będziemy kleić?
HMS "Amastra" (zdjęcia: domena publiczna) |
Pierwszy z nich to HMS „Amastra”. Zbudowany w Glasgow w 1935 r. jako zbiornikowiec, zaś na lotniskowiec eskortowy przebudowano go w 1943 r. Bral udział w konwojach atlantyckich, przy czym pełnił funkcję nie tylko lotniskowca, ale także zbiornikowca. Po wojnie przybudowano go ponownie na zbiornikowiec. Służbę pod banderą cywilną pełnił do 1955 r.
MV "Macoma" (zdjęcia: domena publiczna) |
Drugi z nowych modeli to MV „Macoma”. Podobnie jak „Amastra” należał do typu „Rapana”. Zbudowanego w 1935 r. w Amsterdamie i przez całą swoją służbę pływał pod banderą holenderską. Dotyczy to także okresu 1944 – 1945, kiedy to pełnił służbę w charakterze lotniskowca eskortowego. Podobnie jak inne okręty MAC, zarówno HMS „Amastra” jak i MV „Macoma” nie były wyposażone pokłady hangarowe. Wszystkie operacje lotnicze i obsługa samolotów odbywały się na pokładach lotniczych obu jednostek. Grupę lotniczą każdego z lotniskowców stanowiły cztery samoloty torpedowo – bombowe Fairey Swordfish. Po zakończeniu wojny MV „Macoma” powróciła do pierwotnej roli zbiornikowca, którą pełniła aż do sprzedaży na złom w 1959 r.
Przypadło mi w udziale przetestowanie „Amastry”, dlatego też na jej przykładzie postaram przedstawić obydwa nowe zestawy AJM Models. Mamy zatem kilkanaście różnej wielkości odlewów wykonanych z jasnoszarej żywicy, uzupełnione o kilka blaszek fototrawionych z których największe dwie to detale okrętu, zaś mniejsze użyjemy do wykonania samolotów.
Podstawowym elementem każdego modelu okrętu jest oczywiście kadłub i zestaw do budowy „Amastry” nie jest tu wyjątkiem. Wykonany został bardzo poprawnie, bez żadnych bąbli i tego typu wad produkcyjnych. Wystarczy go tylko oczyścić na linii wodnej i jak ktoś chce nawiercić otwory w nadburciach. Ja tak zrobiłem. Na pokładach nie żadnych detali wyposażenia pokładowego.
Drugim dużym elementem, jaki od razu rzuca się w oczy jest pokład lotniczy. Konieczne jest jego dokładne oszlifowanie od spodu, ponieważ jest on nieco za gruby i samo wycięcie z wlewki może nie wystarczyć.
Nadbudówki, osprzęt ratowniczy i spora ilość drobnego wyposażenia pokładowego wykonano jako detale żywiczne, które rozmieszczono na kilkunastu wlewkach, z których każda zawiera od kilku do kilkunastu detali. Będzie zatem potrzebna piłka modelarska i kostki ścierne, ale także precyzyjny nożyk Olfy oraz świeża żyletka.
Fototrawione blaszki to nieodzowna rzecz przy większości mikromodeli okrętów, w tym segmencie modelarstwa na pewno nie przejdą do historii jako „przestarzała technologia”. W tym, co dostarczył mi producent były dwie duże blachy, jedna grubsza z pokładami i elementami konstrukcji okrętu – wspornikami, kładkami i różnego typu stelażami. Druga nieco cieńsza, to typowa dla mikromodeli okrętów zawartość – relingi, schodnie, żurawiki, łańcuchy kotwiczne.
Miniatury samolotów Swordfish są identyczne jak w przypadku wcześniejszych modeli lotniskowców tego producenta. Podstawowe elementy takie jak kadłuby, płaty i silniki wykonano z żywicy, a wszelkiego rodzaju wsporniki, śmigła czy podwozie, znajdziemy na niewielkich fot otrawionych blaszkach.
Arkusik kalkomanii zawiera oznaczenia które umieścimy na pokładzie startowym, podziałki zanurzenia, bandery oraz oznaczenia dla samolotów. Trzeba pamiętać o dokładnym wycięciu każdego nakładanego elementu, ponieważ film znajduje się na całej powierzchni arkusika. Oczywiście seryjne modele mogą się trochę różnić od tego co tu starałem się pokazać, choćby tym, że producent dołącza do nich kawałki drutu różnej grubości do wykonania masztów, bomów i tego typu rzeczy.
Szykują się zatem kolejne dwa ciekawe, choć nie łatwe zestawy. Budowa powinna nieco przypominać, to z czym miałem do czynienia z HMS Empire MacColl, więc wiem na co się porywam. Efekty pracy oczywiście zamierzam przedstawić.
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski