Model "Helskiej Kanonierki" czyli KfK - 1/144 - ICM

 

Model:
•    KFK Kriegsfischkutter WWII German multi-purpose boat, ICM No. S012
Wykorzystane zestawy:
•    Bilmodelmakers - podstawka pod model,
Kleje:
•    Tamiya Extra Thin
•    cyjanoakrylowe
Farby:
•    Bilmodelmakers
•    akrylowe (różni producenci)
Chemia modelarska:
•    Surfacer 1000, Tamiya
•    Płyn do zmiękczania kalkomanii    Mr. Mark Setter
•    Wash Dark Grey, Black Tamiya,
•    Wash Lavado, Vallejo,
•    Matt verniks Vallejo, 

Recenzując ten zestaw wspominałem o „Helskiej Kanonierce”. Jest to potoczna, niemal żargonowa nazwa wraku kutra KfK zalegającego na podejściu do portu rybackiego w Helu. Nazwę tę nadali amatorzy nurkowania wrakowego, zaś sam wrak kutra z uwagi na dość łatwą dostępność jest jednym z najpopularniejszych spośród licznych helskich wraków. Nic więc dziwnego, że przystępując do budowy modelu kutra wydanego przez firmę ICM, miałem z tyłu głowy właśnie „Helską Kanonierkę”.

Nie wpadłem jednak na durny pomysł, żeby szukać dokumentacji u źródła, czyli nurkować na wraku, wiedzy szukałem w dość licznych artykułach na portalach nurkowych. Analizując zdjęcia wraku oraz materiały archiwalne doszedłem do wniosku, że VS-165 (takie oznaczenie nosiła „Helska Kanonierka” miała identyczną konfiguracje i uzbrojenie, jak w swoim zestawie proponuje ICM. Nie zdecydowałem się na dość atrakcyjne malowanie kamuflażowe, ponieważ nie doszukałem się takiego na zdjęciach archiwalnych bałtyckich KfK. Budowę natomiast postanowiłem potraktować przede wszystkim jako przetestowanie zestawu, nie miałem zamiaru silić się na jakieś przesadne pompowanie i dzielenie przysłowiowego włosa na czworo, pisanie doktoratu i udowadnianie różnych rzeczy sobie i wszystkim  w około. Modelarstwo to dla mnie przede wszystkim zabawa. Ponieważ nie natknąłem się na żadne zestawy do waloryzacji tego modelu, wszelkie przeróbki zamierzałem wykonać we własnym zakresie.

Zacząłem oczywiście od sklejenia kadłuba. Nie było tu żadnych problemów, spasowanie było idealne. W tym miejscu muszę jednak trochę posypać głowę popiołem. Pisząc recenzję zarzuciłem producentowi pewne uproszczenie, polegające tylko na odtworzeniu deskowania na nadburciach. Okazało się jednak, że gładki kadłub nie jest błędem ani uproszczeniem. Od kolegi znającego dobrze temat otrzymałem zdjęcie, na którym widać wyraźnie, że poszczególne deski są ledwie widoczne. Kadłuby kutrów KfK były uszczelniane jakimiś żywicami i przez to poszczególne deski były albo nie widoczne, albo ledwo widoczne. Jak ktoś nie chce, nie musi się tym przejmować. Ja postanowiłem deskowanie delikatnie odtworzyć i w tym celu okleiłem kadłub kawałkami cienkiej taśmy maskującej. Potem kadłub pokryłem dwoma warstwami surfa cera w sparyu.

 Trzecia warstwę położyłem już po wyschnięciu poprzednich i usunięciu taśm. Na pokładzie miałem też już kilka detali.

Równolegle zmontowałem sterówkę, platformę dziobowego działka 2 cm. Żeby nieco ożywić moją miniaturę, postanowiłem otworzyć jedne z drzwi do sterówki i wykonać jej wnętrze. To akurat jest moja radosna twórczość, bo dokumentacji nie miałem żadnej, a model i tak nie będzie startować w zawodach NAVIGA.  Z przeróbkami nie było żadnego problemu, tworzywo z którego wykonano wypraski dobrze poddaje się taki zabiegom jak wykonanie otwartych drzwi.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie dołożył trochę detali od siebie. Posiłkowałem się zdjęciami modeli KfK wykonanych przez niemieckich modelarzy w skali 1/35, jako modele RC. Okazało się, że jest to model bardzo popularny u naszych zachodnich sąsiadów, nic zresztą dziwnego. Powstało tam wiele pięknych modeli, a jak miałem czym się posiłkować.

Podobnie miała się rzecz z wyposażeniem pokładowym i osprzętem ratowniczym. Podpatrzone patenty wykorzystywałem przy budowie. Na zdjęciach widać elementy wyposażenia i uzbrojenia, sklejone prosto z pudełka…

…a na tych zdjęciach, już po pewnych zabiegach z mojej strony, przy użyciu bardzo szeroko rozumianego pojęcia „złomu modelarskiego”. W ruch zatem poszły resztki elementów fot otrawionych, drut o różnej grubości czy nawet izolacja od przewodów elektrycznych. Po zdjęciu jej z kabla można pociąć żyletką na grubsze plasterki i mamy gotowe różnego rodzaju oczka do mocowania lin. 

Nie byłbym sobą, gdybym od czasu do czasu nie złożył budowanej miniatury w całość. Powstawał całkiem ładny „szkrab”. Przypominało się dzieciństwo i wakacje nad Bałtykiem, gdzie widok żółtych kutrów rybackich był stałym elementem krajobrazu. Kutry typu B-25 i B-30 to przecież młodsi kuzyni KfK. 

Model został następnie pomalowany. Oczywiście w częściach. Kolory szary i ciemnoszary to lakiery firmy Bilmodel, które nanosiłem aerografem. Pokłady i inne elementy wyposażenia malowałem już przy pomocy pędzli, używając farb akrylowych. Pokłady dodatkowo potraktowałem akrylowymi waschami, dokładnie tak, jak to wielokrotnie pokazywałem przy budowie mikromodeli okrętów w skali 1/700.  

Na samym końcu wkleiłem sterówkę i dziobową platformę działka 2 cm. Oczywiście musiałem w sterówce zamontować oszklenie i wyposażenie. Odnośnie oszklenia, jeżeli kleimy ją tak, jak przewiduje instrukcja, wszystkie szyby pasują idealnie. Jeżeli natomiast oszklenie będziemy wklejać po jej sklejeniu i pomalowaniu, mogą być problemy. Ja odciąłem w kilku miejscach języki wpustowe, dzięki czemu szyby wskoczyły na swoje miejsce. Wystarczyło je przymocować klejem penetrującym.

Teraz mogłem zabrać się za szeroko pojęte prace wykończeniowe. To przede wszystkim olinowanie, którego wbrew pozorom jest dość sporo. Użyłem w sumie trzech różnych rodzajów nici – zwykłych krawieckich, nieco grubszych do szycia skór oraz gumo nitek Uschi. Z tych ostatnich wykonałem flagliny na maszcie oraz olinowanie żurawików. Nici krawieckie zostały użyte do wykonania lin relingowych, mocowania bom głębinowych i pontonów. Warto ją najpierw nasączyć wikolem, nie puszy się podczas nakłania werniksu. Relingi postanowiłem zachować oryginalne z zestawu. Można oczywiście rozważyć wykonanie nieco cieńszych z drutu, ale ja dałem sobie spokój. Poszczególne słupki trochę przeszlifowałem zaś na ich końcach dokleiłem oczka wykonane z pociętej na kawałki izolacji z przewodu elektrycznego.

Końcowe prace to ustawnie modelu na podstawce. Ja wykorzystałem drewnianą firmy Bilmodel, do której przykleiłem cokoliki odcięte z podstawki zestawowej. Wykorzystałem także tabliczki z nazwami. Dołożyłem także banderę oraz flagi kodu sygnałowego, te ostanie wykonałem od podstaw, malując odpowiednimi kolorami przycięte kawałki kalkomanii. Sygnał to pewnie „kurczak słodko – kwaśny” lub coś równie mądrego.

Prace nad modelem zakończyłem pokryciem go najpierw warstwą Sidoluksu, naniesieniem kilku zacieków na kadłubie i nałożeniu na końcu matowego werniksu.
Praca z tym modelem była bardzo przyjemna. Zestaw doskonale spasowany i jednocześnie dość szczegółowy. Poradzi z nim sobie zarówno modelarz o średnim stopniu zaawansowania, zaś doświadczony wyga jest w stanie wykonać prawdziwe cacko. Firma ICM po raz kolejny udowodniła, że doskonale radzi sobie w tematach marynistycznych, zwłaszcza w skali 1/144. Warto aby sięgali po te tematy częściej, bo jest ich naprawdę dużo. Z drugiej strony znając ich nieszablonowe i odważne podejście do doboru zestawów, takie jak choćby śmigłowiec CH-54 Tarhe wydany w skali 1/35… Gdyby wydali model jakiegoś niszczyciela to bym się wcale nie zdziwił. 

 

Podziękowania dla producenta, firmy ICM  oraz jego polskiego dystrybutora, firmy IBG Models za udostępnienie zestawu na potrzeby relacji.


Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Partnerzy

     

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd