Drukuj

Aichi Navy Type 96 D1A2 Susie - 1/48 - Choroszy Modelbud

Ten dość spory dwupłat o zgrabnej i eleganckiej sylwetce był w latach trzydziestych podstawowym bombowcem nurkującym Cesarskiej Floty do czasu kiedy zastąpił go młodszy brat słynny „Val”. Zanim jednak do tego doszło za sterami tych maszyn wykształciło się wielu adeptów słynnej „Szkoły Mgieł” wśród nich wszystkie wielkie gwiazdy znad Pearl Harbor, Morza Koralowego czy Midway.
 
Model „Sousie” w skali 1/48 ma w swojej ofercie podkrakowska firma Choroszy Modelbud. Jak wszystkie modele tego producenta, również i ten wykonano w technologii odlewów żywicznych z bardzo dużym naciskiem na szczegółowość i wierność modelu w stosunku do oryginału. Pomimo tego do budowy swojej repliki postanowiłem wykorzystać trochę detali z blaszki Eduarda dedykowanej do „Vala” z Hasegawy.

Budowę zacząłem tradycyjnie od kokpitu. Ponieważ producent nie wskazał w instrukcji kolorystyki wnętrza, posiłkując się książką I. Bakera i Z. Szeremety ustaliłem, że elementy pokrycia płóciennego powinny być pomalowane kolorem szarym, podłoga minią, zaś elementy metalowe winny mieć charakterystyczną dla japońskich samolotów barwę aluminium pokrytego lakierem bezbarwnym o niebieskim zielonym lub żółtawym.
Ten ostatni uzyskałem mieszając w różnych proporcjach farby Vallejo – aluminium (71082) i transparent blue (70938). Sam proces klejenia przebiegał bezproblemowo, wszystkie elementy pasowały do siebie praktycznie idealnie, użycie szpachlówki ograniczyło się do niezbędnego minimum – dolna część kadłuba i miejsca łączenia elementów górnego płata.
Wklejanie zastrzałów pod centropłatem wymagało wiele uwagi, bo wszystkie należało indywidualnie spasować pod odpowiednim kątem do kadłuba, z uwagi na jego obły kształt w przedniej części nie było to zadanie łatwe.
 
Dwa zastrzały zmarnowałem i musiałem je wykonać od podstaw. Miejsca łączenia dla pewności zalałem klejem CA i po jego wyschnięciu płynną szpachlówką. Końcówki zewnętrznych zastrzałów nawierciłem i wkleiłem w nie kawałki cienkiego drutu, ułatwiło mi to później wklejanie i pozycjonowanie górnego płata. Powozie również wymagało drobnej korekty, ponieważ jego wewnętrzne zastrzały okazały się za krótkie i to o kilka milimetrów. Zostawiłem tylko opływowe końcówki, zaś resztę wykonałem od podstaw. Model stanął na kołach.
Studiując dołączony przez producenta planik postanowiłem wykonać imitację wzmocnień pokrycia płóciennego płatów. Zrobiłem je przyklejając w odpowiednie miejsca paski papieru samoprzylepnego. Dokleiłem również pominięte przez producenta stopnie na zastrzałach podwozia, ułatwiające wchodzenie do maszyny załodze.
 
Następnym etapem klejenia było wklejenie górnego płata. Najpierw centropłat, a potem kiedy byłem pewien, że symetria modelu nie jest zwichrowana wkleiłem wszystkie zastrzały, również było konieczne indywidualne dopasowywanie każdego z nich. Malowanie było następnym etapem budowy. Używałem tradycyjnie akryli Vallejo, pierwszy raz natomiast na moim warsztacie zagości podkład w sprayu hiszpańskiego producenta. Produkt wydajny szybkoschnący, bardzo ułatwił i proces malowania.
Ponieważ Alluminium z Vallejo po wyschnięciu ma nieprzyjemną tendencję do ścierania się, zabezpieczyłem ją cienką warstwą Sidoluksu. Po wyschnięciu farby i zdjęciu maskowania zabrałem się naciągi, które zrobiłem z cienkiej czarnej żyłki wędkarskiej, w kilku miejscach przetarłem ją gun metalem.
Silnik wraz z osłoną i śmigło skleiłem praktycznie bez żadnych poprawek, od siebie dodałem trochę przewodów. Potem przyszła pora na kalki, położyły się bezproblemowo, a dzięki MR. Mark Setter pięknie wchłonęły się w fakturę modelu. Zabezpieczyłem je potem kolejną warstwą Sidoluksu.
Na samym końcu powklejałem wszystkie drobiazgi, których nie mogłem zamocować wcześniej, tu nie żałowałem blaszek tunningując bomby metalowymi stabilizatorami, czy km fototrawionym celownikiem. Oszklenie modelu trzeba było wykonać od podstaw – wiatrochron wyciąłem z kawałka cienkiej pleksi a okna w kadłubie z Clear Fixu Humbrola. Pracę nad modelem zakończyłem nanosząc ślady eksploatacji, ograniczyłem je tylko do okopceń przy wylotach rur wydechowych i kilku odprysków farby na osłonie silnika. Nie przesadzałem, bo japończycy byli znani z wielkiej dbałości o sprzęt.

W ten sposób zakończyłem budowę modelu. Powstała bardzo efektowna replika, której klejenie sprawiło mi wiele frajdy. Panowie Choroszy uraczyli modelarzy kolejnym bardzo dobrym produktem, kilka drobnych niedoskonałości w żadnym wypadku nie wpływu na moją własną ocenę tego zestawu. Nie jest to jednak model dla początkujących, do jego budowy trzeba mieć trochę doświadczenia w budowie wielopłatów, inaczej mogą nas spotkać przykre niespodzianki.
 


Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski

Our website is protected by DMC Firewall!