Douglas C-47A Skytrain - 1/48 - Trumpeter

Samolot transportowy Douglas C-47 Skytrain jest jedną z najbardziej znanych konstrukcji w historii lotnictwa. Swego czasu gen. D. Eisenhower stwierdził, ze obok jeepa, bazooki i bomby atomowej C-47 jedną z broni, które doprowadziły do zwycięstwa Aliantów. Istotnie, wyprodukowany w tysiącach egzemplarzy odegrał znaczącą rolę praktycznie na wszystkich frontach II Wojny Światowej, dźwigając na swych skrzydłach główny ciężar powietrznego transportu sił sprzymierzonych.
Modelarze budujący swe repliki w skali 1/48 do niedawna mieli do dyspozycji jedynie stary zestaw Monogram/Revell, trudno zresztą dostępny. Obecnie sytuacja się zmieniła, za sprawą Trumpetera, chiński producent włączył do swej oferty model C-47 (in box – Magazyn Modelarski PAYO nr 3). Mój zestaw przeleżał trochę czasu w magazynie modeli czekających na swoja kolej, zastanawiałem się jak zrelacjonować jego powstawanie. Kiedy w Koszlińskim Plutonie Modelarskim powstała Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Jack of Diamonds” zajmująca się odtwarzaniem spadochroniarzy z 82 DPD z okresu D-Day, pomysł nasunął się sam – razem z kolegami uznaliśmy, że trzeba zrobić tę replikę tak aby potem można było ją wykorzystać w sesjach fotograficznych grupy. Mając grono kibiców mogłem zabrać się do roboty. Najpierw przejrzałem ofertę producentów dodatków do modeli. Najwięcej znalazłem na stronie czeskiego Eduarda. Proponuje on zarówno zestaw detali wewnętrznych, zewnętrznych oraz klapy. Zdecydowałem się jedynie na ten ostatni. Dwa pierwsze zestawy niewiele wnoszą, gdyż w przypadku pierwszego jest to powielenie tego co i tak już mamy w zestawie, głównie pasy, zaś w przypadku drugiego większość detali można wykonać samodzielnie. Byłaby to zatem jedynie szuka dla sztuki, kosztowna zresztą, każdy zestaw kosztuje mniej więcej 80 złotych. Cena zakupu wszystkich byłaby porównywalna z kosztem zakupu samego modelu, ale co kto lubi. Mając już klapy i wdzięczne grono kibiców w postaci kumpli z „Jack of Diamonds” mogłem zabrać się do pracy. Jak ona przebiegała pokazują zdjęcia, starałem się przedstawić na ich możliwie w najbardziej pełny sposób powstawanie mojej repliki.
Budowę zacząłem od sklejenia z sobą poszczególnych podzespołów wnętrza...
... oraz ich wzajemnego spasowania.
Kolejnym krokiem było wklejenie detali fototrawionych, które miały zostać pomalowane kolorem wnętrza. Były to głównie klamry pasów w przedziale desantu.
Strukturę kadłuba uzupełniłem o pominięte przez producenta wręgi, wykonane z polistyrenowych prętów, ponieważ wnętrze jest ledwie widoczne, nie musiałem się zbytnio wysilać...
... nie na tyle jednak aby nie dodać poręczy nad oknami i uchwytów do lin spadochronowych. Poręcze to również polistyrenowe pręty, a ich obejmy to krople płynnej szpachlówki Gunze. Ostatnią czynnością przed malowaniem było sklejenie foteli załogi.
Malowanie wnętrza rozpocząłem od pokrycia wszystkich elementów cienką warstwą podkładu w sprayu firmy Vallejo.
Potem nastąpiła zabawa kolorami, używałem tu również farb Vallejo. Kolor podstawowy to dobrana na oko mieszanka 71009 Duck Egg Green i 71010 Interior Green, tak aby dało to odcień jak najbardziej przypominający Sky, którego w palecie Vallejo nie ma.
Potem przyszła pora na pasy, kable i temu podobne drobiazgi. Muszę stwierdzić, że jakość elementów fototrawionych by Trumpeter jest bardzo dobra, detale łatwo się formują a blaszka jest dość sztywna.
Przed wklejeniem podłogi w kadłub umieściłem na niej ksywy wszystkich osób działających w 2009r. w GRH KPM „Jack of Diamonds” głównej siły sprawczej powstania modelu. Obecnie jest ich znacznie więcej.
Mogłem wkleić podłogę w lewą połówkę kadłuba, punktowo złapałem najmniej dopasowane miejsca klejem ca, a mojego związaniu wpuściłem w miejsca łączenia klej penetrujący do polistyrenu. Moim błędem było to, że nie przeszlifowałem krawędzi wszystkich wręg papierem ściernym. Gdybym zrobił to przed malowaniem, proces sklejania kadłuba, byłby łatwiejszy. Oszklenie i drobne detale w kokpicie wkleiłem przed samym łączeniem połówek kadłuba. Kartony z wiadoma zawrtościa to oczywiście żart. Usunałem je przed skaleniem kadłuba w całość.
Łączenie połówek kadłuba odbyło się podobnie jak wklejanie kokpitu za pomocą dwóch rodzajów kleju. Konieczne również było wklejenie kilku rozpórek, bo kadłub z uwagi na swe spore rozmiary miał tendencje do zapadania się. W kilku miejscach musiałem użyć szpachli. Potem pozostała obróbka miejsc łączenia i odtwarzanie faktury powierzchni. Model okazał się naprawdę spory, na zdjęciu z replika w skali 1/1 pistoletu Colt 1911.
Montaż centropłata przeprowadziłem z zupełnie inny sposób niż to przewidział producent. Zacząłem usunięcia topornej imitacji struktury komór klap, potem zabudowałem i pomalowałem luki podwozia, dodając trochę kabelków i temu podobnych detali. Wszystko trochę przybrudziłem suchymi pigmentami i przykleiłem w gondolach silnikowych. Górne segmenty centropłata przykleiłem następnie do kadłuba. Ta metoda ma tę zaletę, że pozwala bardzo dokładnie skleić miejsca łączenia płatów z kadłubem bez konieczności dalszej obróbki. Komorę klap z dolnej części centropłata usunąłem w całości zastępując ją kawałkiem tworzywa. Mogłem wkleić dolną część centropłata. Było tu sporo pracy, bo nie wszystko chciało pasować. W miejscach łączenia gondoli silnikowych pojawiły się paskudne szpary, w które musiałem wkleić kawałki tworzywa i zalać klejem ca i dopiero później szpachlować. Poradziłem sobie jednak i z tym.
Potem przyszła kolej na sklejanie płatów. Należało dobrze spasować miejsca łączenia i wysokość dźwigarów tak aby płaty pomimo nie wklejania ich w kadłub dobrze przylegały do centropłata i trzymały prawidłowy wznios.
Wszystkie powierzchnie sterowe w modelu przewidziano jako oddzielne. Po sklejeniu wszystkie musiały zostać przeszlifowanie drobnym papierem ściernym, bo ich faktura była trochę zbyt „solidna”, nie tak toporna jak w przypadku FW-200 Condor ale wymagająca poprawy. Druga sprawa to sposób wychylenia lotek, w żadnym wypadku nie jest prawidłowa opcja wychylenia obu lotek do góry, jak przewiduje instrukcja, jest sprzeczne ze sposobem sterowania samolotem, lotki wychylają się naprzemiennie, jak jedna w górę to druga w dół. Na zdjęciach samolotów stojących na lotniskach nie zaobserwowałem natomiast, aby lotki były wychylone i tak wkleiłem je w modelu. Wychylone w dół często były stery wysokości, co uwzględniłem podczas wklejania usterzenia.
Potem przyszła kolej na podwozie, silniki i śmigła. Skleiłem je praktycznie tak jak chciała instrukcja, przy silnikach i podwoziu dodałem trochę przewodów instalacji eklektycznej i hydraulicznej.
Tu producent zrobił kawał dobrej roboty, nie ma tu potrzeby ratowania się żywicą lub blaszkami. Bardzo dobrze prezentuje się podwozie z metalowymi goleniami i gumowymi oponami. Model dzięki temu zyskuje na realizmie i wytrzymałości, plastikowe golenie przy sporej masie modelu są bardziej narażone na łamanie się.
Osłony silników to najbardziej „skopane” przez producenta elementy modelu. Mają zdecydowanie zły kształt, co widać wyraźnie na zdjęciu, bardziej pasujący do DC-2 lub Li-2. Postanowiłem zaadaptować osłony z modelu B-25 z Accurate Miniatures, gdzie są dwa różne komplety. Z oryginalnych osłon odciąłem żaluzje, które zamierzałem wykorzystać, zaś osłony z B-25 skróciłem o szerokość żaluzji i poodcinałem rury wydechowe, które nie były potrzebne. Następnie skleiłem z sobą oba zespoły, wyszpchlowałem miejsca łączenia i obrobiłem obie osłony, które po tych zabiegach wyglądają znacznie lepiej niż oryginalne. Po przymierzeniu ich do gondoli i makiet silników odłożyłem je na bok.
Forotrawione klapy Eduarda skleiłem praktycznie zgodnie z instrukcją producenta i po poryciu sprayem Vallejo odłożyłem do malowania.
Malowanie rozpocząłem od zamaskowania wszystkich okien, luków podwozia i temu podobnych elementów maskolem i taśmą Tamiyi i spryskaniem podkładem. Następnie czarnym matowym akrylem pomalowałem odladzacze i w kilku miejscach naniosłem drobny preschading.
Sam proces malowania przebiegał spokojnie i bez problemów. Również i w tym modelu używałem akryli z Vallejo Model Air – Olive Drab 71043 oraz Gris USA 71047. Klapy pomalowałem na oko stworzonym odcieniem z Interior Green 71010 i Gold Yellow 71078. Po nałożeniu jednego koloru i wyschnięciu farby naklejałem maski z blue taca, taśm Tamiyi i papieru i malowałem kolejnym kolorem, tak aż pomalowałem cały model. Po dokładnym wyschnięciu zdjąłem maski i wyretuszowałem drobne niedociągnięcia i ubytki. Maski z oszklenia postanowiłem zdjęć dopiero do nałożeniu kalek i pokryciu modelu werniksem.
Do nałożenia kalkomanii używałem płynu Mr. Mark Setter z Gunze. Bardzo ładnie współpracował z klakami, które wchłonęły się w fakturę modelu. Miałem początkowo opory czy wykorzystywać pasy inwazyjne, czy malować je samemu, ostatecznie nakleiłem kalki. Na płatach nie miałem problemów, za to na kadłubie dostałem nieźle w kość, na szczęście pasy D-Day w prawdziwych samolotach namalowano odręcznie i niezbyt równo. Mogłem zatem za pomocą cienkiego pędzelka trochę sponiewierać pasy na modelu i trochę ukryć to co się nie udało przy naklejaniu kalek. Początkowo miałem również zamiar przerobienia nose artu z „Kilroy is here” na „Kilroy was here” dałem jednak spokój po tym jak w necie zobaczyłem zdjęcia z wiloma odmianami i mutacjami „Kilroy’a” a nie miałem jednoznacznych danych co do poprawności kalki. Ogólnie z uzyskanego efektu jestem zadowolony. Po tym wszystkim model został sklejony w jedną całość. Nie wklejałem tylko płatów, gdyż wyjmowanie ich ułatwiało transport modelu.
Kolektory spalin to kolejny etap budowy, tu również nie ingerowałem w to co zaproponował producent. Podczas zdejmowania masek do środka wpadła mi jedna z szyb w kabinie pilotów. Na szczęście była to uchylna szyba boczna. Nie miałem szans na ponowne jej wklejenie, więc z kawałka pleksi wykonałem jej „otwartą” wersję. Wygląda znacznie lepiej niż zamknięta.
 
Wklejanie klap nie było wcale prostym zajęciem. O ile ich komory weszły na swoje miejsca bez problemu, potrzeba było tylko wkleić kawałki tworzywa, aby ustalić ich położenie względem płata, to same klapy dały trochę w kość. Praktycznie od razu pourywały się zakładki za pomocą których klapa maiła być przyklejona do komory. Klapy w końcu wkleiłem na styk. Ślady eksploatacji to kolejny etap prac, wykonywany zresztą równolegle do opisanych powyżej. Widać to zresztą na zdjęciach. Metody jakie stosowałem to standardy w modelarstwie, więc nie ma się co rozwodzić. Najpierw wach z kilku różnych odcieni szarej i brązowej akwarelki, gdzie niegdzie suche pigmenty, w paru miejscach odpryski, zacieki itp.
Malowanie uzupełniłem o numer drużyny namalowany odręcznie koło drzwi w przededniu D-Day. W ten sposób poszczególne 12-to osobowe drużyny spadochroniarzy odnajdowały na lotnisku „swój” samolot. Czy ten egzemplarz nosił akurat taki numer, nie wiem, mam nadzieję, że puryści modelarscy (do których się nie zaliczam) mi wybaczą. Drzwi i drabinka do kabiny transportowej to jedne z ostatnich detali przy budowie modelu. Otrzymały klamki i uchwyty z resztek fot otrawionych, a schodki warstwę brudu i błota z suchych pigmentów i pisaków Tamiyi. Na samym końcu rozpiąłem linki anten radiowych. Tu miałem problem z ich poprowadzeniem, bo na zdjęciach jakimi dysponowałem widziałem je w różnych układach i konfiguracjach. Wybrałem w końcu wariant, który wydał mi się najbardziej prawdopodobny. Linki wykonałem z nitek z damskich rajstop, a izolatory to kropelki szpachlówki Gunze.
Teraz po skończeniu klejenia, gdy C-47 rozpanoszył się w gablocie, gdzie zresztą zajął całą półkę, pora na drobne podsumowanie, czy warto sięgać po ten model. Moim zdaniem zdecydowanie tak. Jest on nieźle opracowany, nieźle spasowany i całkiem nieźle sklejalny. Trudności jakie napotkałem w czasie budowy wynikają nie tyle z winy producenta, ile z wymiarów modelu. Takie duże landary klei się znacznie trudniej i mniej wygodnie niż na przykład Bf-110 czy Mosquito. Model ma pewne błędy, lecz są one w miarę proste do poprawienia. Po sklejeniu otrzymamy sporych wymiarów replikę słynnego samolotu, która znakomicie się prezentuje, broni się samą swą sylwetką. Może być ozdobą nie jednej kolekcji, a dla wielbicieli D-Day powinna być pozycją obowiązkową.
 
 
 
Marcin "Marwaw" Wawrzynkowski
 

Partnerzy

           

 

Kluby modelarskie

 

 
       
                 
                 

 

Our website is protected by DMC Firewall!